Wywiad z Trenerem Pawłem Szelińskim, który 3 maja ukazał się na stronie Mazowieckiego Serwisu Tenisa Stołowego.
Wywiad Dawida Wilamowskiego z Pawłem Szelińskim:
Zapraszamy do przeczytania wywiadu z jednym z trenerów Bogorii Grodzisk Mazowiecki – Pawłem Szelińskim. Paweł w poniższej rozmowie opowiada nam m.in jakie stosuje metody nauczania jako trener, przybliża nam system treningowy Chin mówi co zmieniłby w rozgrywkach ligowych, czego uczy trenowanie i granie z defensorami oraz ile okładzin ma statystyczny zawodnik Ekstraklasy na sezon. Gorąco zachęcamy do tej lektury, bo naprawdę warto. Miłego czytania. Cześć. Opowiedz proszę o swoich początkach z tenisem stołowym. Jak to się stało, że zacząłeś uprawiać akurat tę dyscyplinę? Paweł Szeliński: Witam. Z tenisem stołowym miałem styczność od dziecka, ponieważ mój tata uprawiał ten sport zawodowo. Jako mały chłopiec często je?dziłem na jego mecze, gdy na zakończenie kariery grał w warszawskim Marymoncie w połowie lat 90. Ja sam nie uprawiałem czynnie tego sportu w tamtej chwili. Po paru latach tata przestał grać i automatycznie straciłem kontakt z tenisem. Moja prawdziwa przygoda zaczęła się dopiero w gimnazjum kiedy kolega z klasy namówił mnie do wzięcia udziału w amatorskim turnieju. Oczywiście na turniej pojechał ze mną tata. Zacząłem je?dzić na kolejne turnieje tego typu i bardzo mi się to spodobało. Niestety nie należałem do najmłodszych zawodników (miałem wtedy 15 lat), więc nie miałem za bardzo możliwości, żeby trenować w profesjonalnej sekcji. Po paru latach jeżdżenia po turniejach, zaistniała możliwość uczęszczania na zajęcia przy ul. Żelaznej w Warszawie, gdzie spotykali się zawodnicy klubu Marymont oraz amatorzy, którzy zawsze byli chętni do gry. I tak zaczęła się moja przygoda ze sportem.
Jakie kluby reprezentowałeś do tej pory?
Paweł Szeliński: Moim pierwszym klubem był Marymont pó?niej reprezentowałem podwarszawskie Łomianki, a na koniec przeniosłem się do SCK Hals.
Czy grasz w rozgrywkach ligowych czy zajmujesz się w Bogorii już tylko trenowaniem młodzieży?
Paweł Szeliński: Nie, nie gram już w rozgrywkach ligowych, jakiś czas temu zrezygnowałem z tego. Staram się skupić jedynie na szkoleniu młodzieży.
Opowiedz trochę o trenowaniu młodzieży. Jakich zagrań ich uczysz i jakie metody nauczania stosujesz?
Paweł Szeliński: Trenowanie dzieci i młodzieży to długi i skomplikowany proces, ale również ciekawy . W tej chwili moja praca skupia się na szkoleniu początkowym, więc zajmuje się podstawowymi rzeczami od postawy gotowości czy uchwytu rakietki po atak po piłce z dolną rotacją czy serwy z bocznymi rotacjami. Wspomagam również szkolenie bardziej zaawansowanych zawodników i wtedy zajmuje się także nauką trudniejszych zagrań dostosowanych do odpowiednich stylów gry. Jeśli chodzi o metody nauczania to staram się je zawsze dopasować do wieku, liczebności i stopnia zaawansowania grupy. Najważniejszą rzeczą w pracy z najmłodszymi jest to, aby zarazić dzieci pasją i rozwijać w nich zainteresowanie tym sportem. Nasz klub opiera się na programie „FUNdamenty od marzenia do Mistrzostwa” Jerzego Grycana, który przewiduje oprócz dogłębnej analizy techniki gry również aspekty mentalne oraz organizacyjne. Dzięki temu programowi możemy konsultować między sobą nie tylko w klubie, ale także z pozostałymi trenerami, którzy biorą udział w programie różnego rodzaju problemy, które nas trapią i myśleć nad rozwiązaniami.
Co Twoim zdaniem jest głównym powodem tego że Chiny odskoczyły Europie w kwestii odkrywania talentów. Czy chodzi o metody treningowe czy o coś innego? Jakim systemem oni uczą a jakim my i Europa?
Paweł Szeliński: Myślę, że to nie jest kwestia odkrywania talentów. W Europie, również w Polsce odkrytych zostało wiele talentów, ale czegoś zabrakło, żeby walczyć na najważniejszych zawodach seniorskich. Przede wszystkim trenerzy chińscy posiadają niesamowitą wiedzę, której czasami brakuje europejczykom, a czerpią ją z różnych miejsc. Trenerzy w Chinach cały czas się dokształcają i śledzą różnego rodzaju nowinki. Zdecydowanym ułatwieniem jest to, że Azjaci ściśle współpracują z uczelniami wyższymi oraz szerokim gronem naukowców, którzy badają różne aspekty tenisa stołowego, od techniki gry, aż po sprawy sprzętowe. Poprzez jednoznaczne ukierunkowanie trenerów, nie ma znaczących rozbieżności w kształtowaniu techniki. Chińska mentalność jest zupełnie inna, co także wpływa na szkolenie, co powie trener jest święte, a kto nie jest posłuszny nie bierze udziału w treningu a na jego miejsce jest kolejny kandydat. W Polsce nie możemy sobie na to pozwolić, mając małe grupki szkoleniowe (w porównaniu z chińskimi). Myślę, że jeszcze Europa nie odkryła skutecznego systemu, choć cały czas poszczególne Państwa próbują. W Polsce brakuje wdrożenia jednolitego systemu, który mógłby stanowić konkurencję dla Chin. Jedyny, który poznałem do tej pory to program Jerzego Grycana. Problem polega na tym, że chcąc być konkurencją dla najlepszych nie wystarczy mieć jednego, albo dwóch dobrze wyszkolonych zawodników jak to wcześniej w Polsce bywało i w sumie wciąż jest, a całą grupę z poszczególnych roczników. Mając grupę w której znajdują się zawodnicy grający różnymi stylami, nie ma potrzeby ciągłych startów w różnych turniejach ponieważ tzw. ogranie nie jest im potrzebne z uwagi na bogactwo sparingpartnerów w kraju. Realizacja tego jak widać jest bardzo trudna i moim zdaniem brakuje wspólnej pracy klubów, trenerów oraz działaczy. Niezbędną rzeczą potrzebną do wspólnego działania jest ciągły dialog oraz wymiana myśli, a z tym często jest problem. Pomijam już fakt popularności ping ponga, który w Azji znaczy tyle co w Europie piłka nożna również pod względem zarobków. Dla dzieci w Chinach sport jest często jedyną możliwością ucieczki z komunistycznego państwa, albo bardzo wystawnego życia w tym systemie, co powoduje niesamowitą motywację. Są rzeczy, których w polskiej mentalności nie wprowadzimy. Myślę, że w środowisku tenisa stołowego można by rozmawiać o tym godzinami .
Co musi zrobić Europa i Polska aby odkrywać więcej talentów i aby nie przepadały one w wieku juniora? Paweł Szeliński: Tak jak to opisałem w poprzednim pytaniu, myślę, że dużo pracy należy wykonać w etapie wstępnym szkolenia, od początku należy pilnować poprawnej techniki, która pozwoli na naukę oraz poprawny rozwój poszczególnych zagrań. Duża ilość dzieci grających na wysokim poziomie różnymi stylami już w najmłodszym wieku może prowadzić do wewnętrznej rywalizacji, a ta do ciągłego rozwoju. Moim zdaniem powinno być także więcej szkoleń, kursów bąd? warsztatów na których trenerzy mogliby się dokształcać. Ciągłe zdobywanie wiedzy jest bardzo potrzebne, a w Polsce nie ma zbyt wielu możliwości, aby z takich rzeczy skorzystać. Wymiana wiedzy z chińczykami mogłaby wnosić coś nowego, jest to coś z czego np. Szwedzi korzystali budując swoją świetną drużynę w latach 80. XX wieku. Stałym punktem przygotowania do sezonu były wyjazdy szkoleniowe do Chin.
Kto jest Twoim zdaniem “najlepszym zawodnikiem” w Twoim klubie? Paweł Szeliński: Ostatnie Mistrzostwa Polski pokazały, że Daniel Górak potwierdza swoją wysoką formę, myślę, że zdobycie dwóch tytułów Mistrza Polski z rzędu to duże osiągnięcie. Ewidentnie widać spore doświadczenie, którym dysponuje Daniel, a ono wnosi wiele korzyści dla klubu.
Co byś zmienił w rozgrywkach ligowych i indywidualnych gdybyś miał taką możliwość? Paweł Szeliński: Odnośnie rozgrywek ligowych na najwyższym poziomie to myślę, że powinny trwać zdecydowanie krócej. Przy zaciętym pojedynku mecze trwają ok. 3 godzin co sprawia, że ludzie, którzy nie są pasjonatami tenisa stołowego po prostu się nudzą. Natomiast w niższych klasach rozgrywkowych gdzie nie ma zbyt dużej ilości widzów i głównie gra młodzież to wydaje mi się, że powinno być dużo pojedynków, aby była możliwość skorzystania na rywalizacji i zdobywania doświadczenia, które jest bezcenne. Jeśli chodzi o rozgrywki indywidualne to nie przychodzi mi nic konkretnego do głowy.
Co chciałbyś zmienić w zarządzaniu MZTS lub co byś zmienił gdybyś był w Zarządzie MZTS lub Prezesem tego okręgu?
Paweł Szeliński: Hmm, ciężkie pytanie… Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, to raczej nie moja działka.
Opowiedz nam swój najciekawszy stoczony pojedynek w karierze.
Paweł Szeliński: Ciężko mówić w moim przypadku o karierze, bardziej była to przygodzie z tenisem. Jest jeden pojedynek, który mnie dużo nauczył i zawsze przychodzi mi do głowy, który stoczyłem na zawodach akademickich. Przegrywałem już 0:2 i 2:7, po czym udało mi się doprowadzić do wyrównania 2:2. W 5 secie przegrywałem również wysoko (nie pamiętam już ile), ale w rezultacie wygrałem mecz i zagrałem przyzwoity turniej. Wspominam to zawsze zawodnikom, którzy lubią się szybko poddawać nie wierząc już w swoją wygraną.
Kto jest w Waszym klubie Twoim zdaniem największym talentem młodego pokolenia i ma szansę osiągnąć coś znaczącego w tenisie stołowym?
Paweł Szeliński: Ciężko ocenić to w tej chwili, ponieważ doświadczenie pokazuje, że było wiele młodych talentów przed którymi wróżono świetlaną przyszłość, a jednak gdzieś po drodze się zagubiły. W tym momencie w Bogorii trenuje dwóch młodych zawodników, którzy zasługują na wyróżnienie. Są to: Adam Banasik, który jest pierwszy rok żakiem oraz Szymon Wiśniewski, który jest ostatni rok skrzatem. Już w tej chwili z powodzeniem rywalizują w rozgrywkach starszych kategorii wiekowych. Myślę, że jeśli będą skrupulatnie rozwijać swoje umiejętności to mogą osiągnąć coś znaczącego w tenisie stołowym. Cały czas pracujemy w klubie nad tym, aby takich osób było coraz więcej i mamy nadzieję, że z roku na rok będą widoczne efekty.
Jak się czułeś w grze przeciwko defensorom i zawodnikom leworęcznym? Opowiedz jak należy grać na takich zawodników aby wygrywać i dlaczego tak wielu ma problem z defensorami?
Paweł Szeliński: Jako zawodnik w swojej grupie treningowej miałem zawodnika, który grał długim czopem co sprawiało, że pó?niej na zawodach lubiłem grać z defensorami. Z leworęcznymi zawsze było różnie, ale nie szukałem przyczyny swojej przegranej akurat w tym, że mój przeciwnik grał lewą ręką. Moim zdaniem problem radzenia sobie w grze na różne style leży w tym, że jako dzieci nie mieli okazji na to trenować i spotykali się z tym dopiero na zawodach. Dziecko, które ma w grupie treningowej defensora nie ma problemów z top spinem rotacyjnym co znacząco ułatwia również atak 3 piłki w grze z zawodnikami grającymi aktywnie z obu stron. Trening z obrońcą uczy wielu rzeczy, między innymi cierpliwości w grze oraz czytania rotacji i tego co się dzieje na stole. Myślę, że to nieocenione umiejętności. Znając rotację piłki, która przylatuje dużo łatwiej jest grać ze zmiennym rytmem co jest gro?ną bronią właśnie na obrońców, którzy bazują na „oszukiwaniu” rotacją.
Wymień proszę swoje największe sukcesy osiągnięte w karierze.
Paweł Szeliński: Nie było ich zbyt wiele, więc nie ma się czym chwalić. Najwyższe miejsce jakie osiągnąłem to 9-12 na Mistrzostwach Mazowsza Juniorów. Mam również srebrny medal Akademickich Mistrzostw Polski zdobyty z drużyną Politechniki Warszawskiej. Liczę na to, że większe sukcesy osiągnę jako trener. Jakie masz plany na przyszły sezon? Paweł Szeliński: Jak na razie nic nie wskazuje na to, żebym zmieniał swoją pracę. Liczę na dłuższą współpracę z Bogorią jeśli będzie to tylko możliwe.
Jakim sprzętem grasz oraz co ile czasu go zmieniasz? Okładziny pewnie często prawda? Czy deskę również często? Co ile czasu zmieniają swój sprzęt zawodnicy Bogorii występujący w Ekstraklasie?
Paweł Szeliński: W tej chwili gram sprzętem Butterfly, okładziny Tenergy 05 po obu stronach oraz starą deską Jonyer. Okładziny zmieniam mniej więcej raz do roku, pod tym względem jestem bardzo ekonomiczny, dopiero jak zobaczę, że moja okładzina ma pierwsze objawy zachowania jak anty top spin to jest sygnał do zmiany . Deskę zmieniałem dwa razy w życiu, Jonyerem gram już od 5 albo 6 lat. Na najwyższym poziomie ciągła zmiana sprzętu jest nieunikniona, nie wiem dokładnie co ile czasu zmienia sprzęt poszczególny zawodnik, ale słyszałem, że zawodnicy w klubach Ekstraklasy mają po około 40 kompletów okładzin na sezon.
Czym grają Daniel Górak oraz Robert Floras?
Paweł Szeliński: Z tego co mi wiadomo to okładzinami Tenergy 05, ale jeśli chodzi o dokładniejsze informację to myślę, że warto zapytać tych zawodników. Jest taka możliwość na naszej stronie internetowej: http://www.bogoriagrodzisk.pl/aktualnosci.php?a=1063&b=1063&cat=25&p=1
Gdzie, ile razy w tygodniu, w jakim wymiarze godzinowym oraz z kim i kogo obecnie trenujesz?
Paweł Szeliński: Trenuje dzieci w Grodzisku Mazowieckim oraz okolicznych miejscowościach gdzie klub Bogoria prowadzi swoje zajęcia. Treningi prowadzę od poniedziałku do soboty, a w niedziele często uczestniczymy w turniejach. Grupa zaawansowana, którą wspieram, a prowadzi ją Darek Budzich trenuje dwa razy dziennie po 2 godziny, natomiast grupa za którą ja odpowiadam trenuje codziennie popołudniu ok. 1,5 h a czasami więcej jak jest taka możliwość. Do tego dochodzą treningi w naszych szkółkach w czterech różnych miejscach, które nadzoruje i kiedy tylko mogę to wspieram tam zajęcia. Podsumowując jest to około 6,7 godzin dziennie, czasami zdarza się mniej a czasami więcej, z grupami od zupełnie początkującej po zaawansowaną (młodzicy, kadeci). Rozmawiał: Dawid Wilamowski
Dziękujemy Ci Pawle za udzielenie tego ciekawego wywiadu i przybliżenie nam i czytelnikom wszystkich tych rzeczy, które przytoczyłeś Z pewnością dadzą nam a w szczególności aktywnym zawodnikom wiele do myślenia. Życzymy szczęścia i wytrwałości abyś w przyszłości mógł pochwalić się, że wychowałeś Mistrza Polski.