„To szkolenie trenerów to krok milowy w Polskim Związku Tenisa Stołowego”, „Szkolenie od podstaw będzie coraz lepsze, bo świadomość i wiedza polskich trenerów będzie na coraz wyższym poziomie”, „Trzeba przekonać środowisko na dole, że to wszystko ma sens”
Szkolenie dla kadr wojewódzkich w Gdańsku odbyło się 28-31.08.2019
Szkolenie przeprowadził Jerzy Grycan
Tadeusz Nowak: Myślę, że każde szkolenie oprócz walorów merytorycznych ma również istotne znaczenie integrujące nasze środowisko. To właśnie się też zadziało. Mimo istotnych różnic wiekowych grupa fajnie współpracowała. Praca w zespole daje efekt. W czasie roku szkolnego, czy sezonu większość z nas pracuje w klubie jednoosobowo z grupą, więc burzy mózgów czy wymiany nie ma. Ale my np. prowadząc kadrę wielkopolski autentycznie codziennie przed treningiem i na koniec dnia spotykamy się, omawiamy kwestie następnego dnia, omawiamy poszczególne techniki zawodników. Okazuje się, że w grupie ilość spostrzeżeń, refleksji, pomysłów jest o wiele większa i dopinguje każdego, żeby z jakąś myślą wyjść, ale taka rzeczywistość występuje tylko na zgrupowaniach, a w codziennym treningu w klubie człowiek wpada w rutynę.
Jakub Cyndera: Taka sytuacja jest u nas w województwie, że mimo naszego małego doświadczenia mogliśmy wziąć udział wśród tylu dobrych trenerów z wieloletnim doświadczeniem. To nas na pewno czegoś nauczyło, pokazało nam miejsce, w którym dopiero jesteśmy, jaka czeka nas droga, żeby móc powiedzieć po kilkunastu latach, że jest się dobrym trenerem, że się ma jakichś znaczących wychowanków. Atmosfera była sprzyjająca, po każdych zajęciach mieliśmy okazję wyjść z refleksją. Pytanie skierowane do wszystkich i każdego z osobna podczas podsumowania, skłania do sformułowania refleksji i wtedy człowiek dobrze ją zapamiętuje. Te warsztaty były przydatne i mam nadzieję, że wykorzystamy to u nas w województwie.
Karol Szczepanek: Ja wyjeżdżam stąd podbudowany, bo jako młody trener, który nie ma jeszcze doświadczenia, mogłem tu spotkać się z tak dobrymi trenerami, którzy wychowali naprawdę dobrych zawodników i także z Panem, który jest dla mnie autorytetem. Na pewno dużo się tutaj nauczyłem, ja dopiero zaczynam swoją przygodę z pracą trenerską, postaram się to wprowadzić u mnie w klubie. Dziękuję.
Yuriy Fomin: Wyjeżdżam bardzo zadowolony, że udało mi się wziąć udział w tym seminarium-konsultacji. Miałem u siebie jeszcze w Związku Radzieckim takie szkolenia i tutaj w Polsce mi tego brakowało, od 22 lat po prostu tego nie było. Teraz to już moje drugie spotkanie z Trenerem, z którego wynoszę coś dla siebie, mimo, że uważam się za doświadczonego trenera. Cel mojego przyjazdu był taki, żeby wynieść stąd coś nowego i to postaram się wdrożyć do mojej pracy trenerskiej z młodzieżą. Wyjeżdżam zadowolony i liczę na dalszą współpracę.
Janusz Błażejewicz: Najpierw tak ogólnie – to szkolenie trenerów to krok milowy w Polskim Związku Tenisa Stołowego. Do tej pory mówiło się, że ten aspekt jest zaniedbany, więc początek jest super, chociaż jest też dużo pracy, bo trzeba przekonać środowisko na dole, że to wszystko ma sens, bo my sami tego nie zrobimy, potrzebni nam są wszyscy trenerzy w województwie. Jest też naszą rolą, żeby to grono trenerów, którzy będą w różny sposób zdobywali pewną wiedzę, się rozszerzało, bo jestem przekonany, że to dobra droga i bardzo dobry kierunek. Szkolenie od podstaw będzie coraz lepsze, bo świadomość i wiedza polskich trenerów będzie na coraz wyższym poziomie, i będzie w jakiś sposób usystematyzowana. Wiele z tych rzeczy się robiło, ale bardzo chaotycznie, natomiast tutaj jest już pokazany taki schemat porządny, usystematyzowany, którego warto się trzymać. Jest to początek czegoś, o czym za ileś lat będzie można powiedzieć, że jest to Polska Szkoła. Wniosek jest taki, że żaden z nas by tego indywidualnie nie zrobił, w zespole jest duża siła, którą trzeba wykorzystywać. Moje oczekiwania na przyszłość były by takie, żebyśmy podczas szkolenia mogli pracować z grupą zawodników, bo trening o tej samej tematyce każdy z nas by przeprowadził zupełnie inaczej. Można by podpatrzeć jakie elementy organizacyjne, jakie przejścia ktoś realizuje. Tu pracowaliśmy „na sobie” ale mogła by się tu pojawić grupa z ośrodka i na niej moglibyśmy prowadzić wzorcowe treningi, by nauczyć się też czegoś od siebie w praktyce.
Marek Kądziela: Wyjeżdżam z pustką w głowie, którą wypełnię refleksjami, bo jak znam siebie, to za parę dni mi się to wszystko poukłada. Chciałem podziękować grupie oraz Tobie Jurku, że miałem okazję tutaj przyswoić sobie wiedzę. To na razie taka szybka refleksja.
Daniel Bąk: Zobaczyłem jaka długa i ciężka droga jest przed nami wszystkimi, żeby sfinalizować ten pomysł, by na przykład w przyszłości wf-iści mieli pojęcie, co to jest tenis stołowy i prawidłowo nauczali, a trenerzy klubowi mogli pójść do szkoły na wf, zobaczyć dzieci już ukształtowane na FUNdamentach 1 i móc wybierać te najbardziej utalentowane. Oczywiście to jest dopiero marzenie, trudne do zrealizowania, ale trzeba wyciągnąć wnioski, kto ma to realizować. My jesteśmy od tego, żeby się otworzyć i iść w tym kierunku. Nie myśleć, że czeka nas opór środowiska, tylko jak działać, by w przyszłości dać szansę tej dyscyplinie. Mógłbym jeszcze dużo mówić na ten temat, bo długo się zastanawiałem, rozmawiałem z uczestnikami tego szkolenia, ale nie chcę przeciągać, dziękuję bardzo.
Jarosław Maruszczak: Opracowaliśmy wspólnie jakieś aksjomaty tenisa stołowego, oczywiście nie będziemy wszyscy pracować dokładnie wg nich, jednak jeśli każdy z nas chociaż z części tego, co sami opracowaliśmy będzie potrafił korzystać, to znaczy, że konferencja spełniła swoje zadanie.
Karol Skolimowski: Dla mnie najcenniejszą rzeczą wyniesioną z tego szkolenia (część rzeczy w swojej pracy trenerskiej robiłem do tej pory) jest metoda, którą pracowaliśmy. Jest cenna z punktu takiego usystematyzowania, porządku, komunikacji pomiędzy zawodnikiem i trenerem. Druga kwestia dla mnie bardzo ważna to jest umiejętne dozowanie i poruszanie się między wyzwaniem a strefą komfortu, żeby na każdym etapie doskonalenia poszczególnych elementów gry, mieć cały czas na uwadze, żeby zawodnikowi to wyzwanie dozować. A trzecia rzecz, którą wynoszę, to jest to, że taka forma szkolenia, wymiany pomysłów i poglądów, jest super sprawą jeżeli chodzi o poszerzenie swojej wiedzy i zebranie większej ilości informacji, co pomoże mi w planowaniu, pomysłach na przygotowanie treningów. To są te trzy rzeczy najważniejsze, które będę wdrażał.
Anna Wnęk: To chyba jest pierwsze szkolenie dla trenerów kadr wojewódzkich w XXI wieku, więc wielkie gratulacje, że udało się takie szkolenie zorganizować. Bardzo dziękuję Jurku, wyjeżdżam z przekonaniem, że muszę uaktualnić charakterystyki zawodników. Mam też dyskomfort z GRIP-em (nie tutaj, bo tu był oczywisty i widoczny) ale u mnie w grupie, która przychodzi w różnych godzinach, mam określony czas na sali i szkoda mi czasu, ale elementy GRIP-u używam w treningu na piłki, pilnuję, żeby to był dialog, a nie tylko polecenia. Jak się ma grupę na zbliżonym poziomie, to lepiej to się sprawdza.
Jarosław Maruszczak: My pracujemy w partyzanckich warunkach a nie komfortowych.
Karol Paśko: Powiem o swoich przemyśleniach i refleksjach. Jeżeli ktoś od jutra chciałby tę całą wiedzę, którą tu zdobył, zastosować, to po trzech dniach musiałby zrezygnować i przerzucić się na siatkówkę lub lekkoatletykę. Jestem pierwszy raz na szkoleniu u Ciebie Jurku, natomiast z opowieści, facebooka i mediów społecznościowych czytałem przeróżne informacje i wniosek jest prosty, jeżeli ktoś tutaj nie był lub nawet był, ale jest zamknięty na jakąkolwiek pomoc z zewnątrz, to zawsze będzie mówił negatywnie, to jest normalne w naszym kraju. Jeżeli chodzi o mnie, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, czy raczej pozytywnie nastawiony po tym szkoleniu, bo podchodziliśmy do procesu treningowego systemowo, po kolei od A do Z. Wszystko było usystematyzowane: o planowaniu, charakterystyki, o przeprowadzeniu jednostki treningowej, tworzenie mikrotreningu razem z jego analizą, to wszystko było zrobione tak jak być powinno. Każdy z nas pojedzie do swoich ośrodków, w których zderzy się z rzeczywistością i na pewno pierwsza myśl będzie taka, że to jest niemożliwe żeby to wszystko wprowadzić, ale uważam, że każdy powinien to spróbować wdrożyć w 5%, 20%, ile jest w stanie, do swoich warunków, swojej infrastruktury, swoich planów, podejścia do treningów, udziału w kadrach wojewódzkich podczas zgrupowań czy konsultacji, turniejów ogólnopolskich, i myślę, że to jest możliwe. W grudniu bardzo chętnie przyjadę na następne szkolenie, z wielką przyjemnością to zrobię. Chciałem jeszcze przedstawić fakt sprzed kilku lat, to będzie wrzucenie dużego kamienia do struktur PZTS-u: jak mieliśmy poprowadzić u nas w Rzeszowie zgrupowanie kadry wojewódzkiej i narodowej B juniorów, to zwróciłem się do PZTS-u z prośbą o przysłanie planu szkolenia rocznego dla juniorów, żebyśmy mogli z tego skorzystać na tym jednym zgrupowaniu, odpowiedzi nie było. Żadnego systemu nie było ani programu, i dopóki nie było Twojej osoby, to tak to właśnie funkcjonowało, była partyzantka.
Zbigniew Grześlak: W pierwszej kolejności chciałem Wam wszystkim podziękować za bardzo owocne 4 dni pracy, i przede wszystkim Tobie Jurku za ogrom rzetelnej wiedzy przekazanej na tych warsztatach. Natomiast co do meritum sprawy, to co mieliśmy przekazane w ciągu tych czterech dni, to uwagę chciałem skierować na metodę GRIP, która wg mnie jest istotną rzeczą i ważną dla prowadzenia zajęć sportowych, raz że wytwarza się pewna kultura pracy, dwa, że powstaje interakcja między zawodnikiem a trenerem, co wzbudza zaufanie i świadomość zawodniczą. Same plusy! Jest to coś, co wg mnie trzeba robić. Zastanawiam się tylko jakie proporcje powinny być między moim „wtłaczaniem” a „wyciąganiem” podczas treningu. To największe wyzwanie, bo stosując tę metodę, otrzymuje się więcej informacji zwrotnych od zawodnika, jest nad czym pracować. Jeśli chodzi o indywidualne plany, to jeżeli trener chce się rozwijać i podnieść jakość swojego szkolenia, to są rzeczy najistotniejsze. Każde zindywidualizowanie planu rocznego dla zawodnika, usystematyzowanie jego pracy i przyglądanie się temu, daje lepszą jakość. Nawiązując do relacji naszych, mam głębokie przekonanie i nadzieję, że coraz większe jest środowisko osób myślących. Nie ma co patrzeć na osoby, które są zamknięte na jakąkolwiek wiedzę, które komentują w sposób negatywny, jeśli tu przyjechaliśmy, to budujmy relacje w oparciu o partnerstwo i twórzmy kulturę. Nie oglądając się na innych twórzmy relacje wśród nas, podnieśmy tenis na wyższe standardy, róbmy to, na co mamy wpływ i każdy niech robi jak najlepiej potrafi.
Jarosław Maruszczak: Tu był ogrom informacji więc potrzebowałbym jeszcze to wszystko przetrawić.
Jerzy Grycan: Ile uda nam się wdrożyć, to w dużym stopniu będzie zależało od tego jak będziemy się komunikować. Trzeba nawiązać kontakt z trenerami kadr narodowych i z tymi co są w „Pingpongowych marzeniach”, to jest element współpracy- tworzenie wspólnych planów, wspólnych pomysłów. To co zaproponowałem na początku to był główny cel: podnoszenie kapitału ludzkiego, podnoszenie poprzeczki, te modele, które opracowywaliśmy, GRIP, narzędzia do współpracy, to są umiejętności trenerskie, indywidualne każdego z nas, z drugiej strony siła naszego tenisa stołowego zależy od tego, jak my to połączymy. Każdy ma inny talent. Zależało mi też na tym, żeby to było spotkanie pokoleń i tak też się stało, więc dziękuję za to Panie Ryszardzie. Była to znakomita okazja na rozwój relacji między nami. Mam nadzieję, że to początek. Wszyscy otrzymacie swoje adresy e-mailowe (jest RODO więc każdy może się wypisać). Spotkaliśmy się, rozmawialiśmy, było mnóstwo interakcji, i to zostało nazwane współcześnie kapitałem społecznym. Czasem gdy jest kiepska relacja, to nie ma współpracy, tylko wzajemne niszczenie. Nam chodzi o to, żeby budować relacje, z których wyjdzie jakiś pomysł, czego sami byśmy nie zrobili, i to jest synergia. Rozwój kapitału społecznego to jest rozwój synergii. Budować takie relacje, żeby usiąść, rozmawiać aż z tego wyniknie lepszy plan, lepsze działanie i lepsza refleksja. Przypomnę Wam wnioski wyciągnięte z badań Brytyjczyków przy okazji Igrzysk Olimpijskich 2012 w Londynie: 1) szkolenia to 10% żeby być wybitnym trenerem; 2) relacje, interakcje i współpraca między ludźmi to 20%; 3) 70% to jest wdrażanie, żmudna praca.
Jeżeli robiłeś tu jeden mikrotrening z podcięcia, to trzeba to wdrożyć i jeszcze przećwiczyć 100 innych. To jest punkt wyjścia, inspiracja. Byłoby super gdybyśmy wprowadzili jednolitość, czyli pracowali wg pewnych kanonów, jednak każdy ma inne silne strony, inne talenty co daje także różnorodność. Pytanie jak wykorzystać talent każdego z nas? Można na różne sposoby, jeśli tylko będziemy się komunikować i wymieniać pomysłami.
Ryszard Weisbrodt: Warto uczyć się rozmawiać z użyciem mózgu a nie emocji. To trzeba kontynuować. Dobrą metodą byłoby organizowanie zgrupowań, wtedy się tworzą więzy. Tenis stołowy w Polsce wymaga stworzenia nowego pokolenia kolegów, którzy będą się łączyli we wspólnej pracy.
Mam jeszcze parę uwag: psychologia, socjologia, teoria treningu to nie są równania matematyczne czy fizyczne, które można opisać wzorami. Druga rzecz to wszyscy jesteśmy zgodni, żeby taki trening się odbył, to musi mieć określoną intensywność i objętość, i musi być przygotowany, a to wymaga objętości, czasu, a jaka jest struktura naszego zatrudnienia? Ile czasu możemy poświęcić na to?
Jurek kiedyś opracował bardzo krytyczny materiał na temat stanu tenisa stołowego, sam wtedy zaprotestowałem, nie dlatego, że nie miał racji, tylko że było mi wstyd, że to jest opis mówiący o rzeczywistości. Te szczytne rzeczy, które tu poznajemy… jeden z czynników, który osłabia skuteczność jest to, że nie wszyscy mogą poświęcić tyle czasu, ile to by wymagało, nie da się tego osiągnąć bez włożenia czasu. Jeśli go poświęcimy to zabierzemy go skądinąd, a musimy żyć. Płaca, to obiektywny czynnik, który to hamuje ten rozwój, musimy wybierać a to jest poważne ograniczenie.
Potrzebni nam są liderzy, którzy zmuszą nas trochę do słuchania i wdrażania. A tymi liderami nie może być tylko Jurek czy Stefan tylko również trenerzy kadry, znający różne niuanse międzynarodowe. Ja czuję ogromny niedosyt, bo jak kiedyś zaproponowałem żeby tydzień w miesiącu spotkali się na wspólnym treningu to odmówili. To jest ten klucz, żeby na turniejach ogólnopolskich tworzyć klimat, poświęcić pół godziny, przekazać coś, wtedy człowiek coś usłyszy, coś go zainspiruje.
Jarosław Maruszczak: …ale żeby chcieć przekazać, to trzeba mieć coś do przekazania… może ktoś by zadał pytanie, na które trzeba będzie odpowiedzieć.
Ryszard Weisbrodt: Nie da się uciec od pytań i odpowiedzi. Jeśli będziemy mieli odwagę prezentować swoje zdanie. Ważne żebyśmy uszanowali swoje poglądy, a wcale nie musimy się z nimi zgadzać. Ścieżki do osiągnięcia celu są różne dla każdego. Pochwal się jak doszedłeś do celu. Trening cały czas się zmienia, nowe technologie oddziaływań. Takie spotkanie musi nas upewniać, że warto w tym działać, mimo trudności iść do przodu.
Jarosław Maruszczak: Gdybyśmy się wszyscy ze sobą zgadzali, to bylibyśmy stadem baranów.
Zbigniew Grześlak: Rozwój zawodnika wiąże się z podniesieniem relacji i kultury wśród wszystkich trenerów i możemy zacząć budowanie tych relacji od dołu, w klubach.
Jarosław Maruszczak: Kiedyś trenerzy kadry pytali się o zawodników, przyjeżdżali do klubów, interesowali się jak trenują, ja wtedy wiedziałem kto jest trenerem kadry juniorów, teraz nie wiem. Na pewno każdy coś dla siebie wyniesie z tego szkolenia.
Paulina Krużel: Wyjeżdżam z większą wiedzą, na przykład o stylach gry, jak je rozwijać. Wyjeżdżam z GRIP-em, będę go lepiej stosować. Myślę, że dam sobie radę przy charakterystykach, przy planach i celach, będę potrafiła zrobić dokumentację swoich zawodników i myślę, że zrobię to dobrze. Dla tych co chcieli coś wynieść z tych zajęć, to było dobre doświadczenie, że mogli zaobserwować inne osoby, chodziło o społeczny kapitał, wspólną pracę. Fajna była ta wspólna praca. Tutaj każdy musiał coś dodać, zaangażować się. Efektem naszej wspólnej pracy jest to, co tutaj jest przyklejone na szybach.
Nie wiem czy Trener zauważył ale ja się zmieniłam, od czasu mojego udziału w szkoleniu FUNdamenty1. Wtedy to było to dla mnie za proste i trochę nudne, bo miałam szczęście, że jako zawodniczka współpracowałam z Trenerem, więc tę wiedzę już posiadłam. Tutaj było coś nowego, ciekawszego, coś co mogę zabrać ze sobą, co mnie bardzo zainteresowało.Przypominam, że obiecał mi Trener pokazać swoje notatki z czasów kiedy byłam zawodniczką. Chciałabym zobaczyć jakie były moje cele i plany treningowe sprzed lat. Podziwiam też Trenera, że drugie szkolenie było bezpośrednio po pierwszym, bez przerwy a tyle było stresu, tyle się działo, tyle trzeba było przekazać, wydaje mi się, że to niezdrowo. Dobrym pomysłem było, że popołudniowe zajęcia przesunęliśmy w jeden dzień na wieczór, bo w ten upał mogliśmy złapać oddech nad morzem i mogłam łatwiej przyswoić nową porcję wiedzy. Chcielibyśmy żeby trener przyjechał do Gdowa i pomógł nam w rozwiązaniu kilku problemów w szkoleniu naszych dzieci.
Piotr Anchim: Zostaję ze świadomością, że takie szkolenia są potrzebne dla polskich trenerów, aby wszystko usystematyzować, uporządkować, nauczyć się, bo jeśli mielibyśmy pracować bez planu, to lepiej nie robić. Ważne jest prawidłowe szkolenie dzieci od początku. Musimy też budować organizację: aby mieć więcej jak najlepiej wyszkolonych trenerów, klubów i dzieci. Wtedy z ilości można wybrać „perełki”. Mogę to zrobić na swoim podwórku, w granicach swojego obszaru działań. I jeśli znajdzie się grupa zapalonych ludzi, to można zrobić dużo.
Stefan Dryszel: Ja podziwiam wszystkich, bo jesteśmy w różnym wieku, jednym jest łatwiej posiedzieć tyle godzin na tych spotkaniach, innym nieco trudniej, ale wszyscy w dobrej kondycji (jest już późna godzina) pracowaliście bardzo intensywnie i uczciwie, więc brawa za postawę. Bezsprzecznie praca bardziej jest wydajna, jak się pracuje w grupie. Corocznie mamy takie spotkania trenerów wszystkich dyscyplin olimpijskich w Spale. Pamiętam takie spotkanie, kiedy siatkarze po raz pierwszy zdobyli tytuł mistrza świata i poproszono Stephane Antiga, żeby opowiedział jak doszli do sukcesu. Jedna rzecz mi utkwiła w pamięci: na 12 siatkarzy, którzy zdobyli ten tytuł, pracowało 14 osób w sztabie trenerskim, mieli ludzi, którzy zajmowali się każdym detalem. Nasza sytuacja jest trudna, czasem trener pełni rolę np. kierowcy- bo taniej. Zdaję sobie sprawę, że główny czynnik jest tutaj finansowy i dopóki to się nie zmieni, to efekty nie będą takie, jakie byśmy chcieli. Ale ta idea jest podjęta, żeby sztaby rozwijać. Sami zauważyliście, że pracując razem, wszystko w jedną całość się układa. Wy jesteście obok kadr narodowych kwiatem trenerstwa w Polsce i od Was będzie dużo zależało. To nie jest ostatnie spotkanie, będą następne. Dziękuję za Waszą aktywną postawę.
Jerzy Grycan: To była super praca. To co jest istotą idei kapitału społecznego: „nikt z nas nie jest tak mądry i inteligentny jak my wszyscy razem”. W Waszych wypowiedziach też podkreślacie, że super jest kiedy ludzie ze sobą współpracują. Jadąc na to szkolenie nie wiedziałem jak ludzie zareagują, ale miałem poczucie, że chcę coś ważnego powiedzieć i mam nadzieję, że nie straciliście czasu na „jakieś tam podstawy”. Wyjeżdżam pełen optymizmu.
Wypowiedzi spisała z dyktafonu Lucyna Dąbrowska
Zdjęcia: Dariusz Wycichowski i Jerzy Grycan