Artykuł Jana Ciepiała – filozofa, trenera tenisa stołowego

 

“W ramach kultury systemu potrafimy w FUNdamentach nie tylko porozumiewać się, ale także rozumieć, a to spora różnica. Mniej więcej taka jak pomiędzy: patrzeć a widzieć. (…) To przyjemne uczucie, gdy ktoś pozwala nam wyzwolić umysł z okowy fałszu.”

Do napisania artykułu zainspirował mnie cykl warsztatów – FUNdamenty autorstwa Jerzego Grycana. Skorzystałem z okazji do odświeżenia FUNdamentów: 1, 2 oraz  5. Każdy uczestnik FUNdamentów może darmowo odświeżyć warsztaty, w których wcześniej uczestniczył. Dla mnie to okazja do „trawienia” wiedzy. Jeśli zgodzimy się, że profesjonalne szkolenie stanowi proces, to musimy przyjąć że trawienie wiedzy jest jego podstawą. Nie znam tenisisty stołowego, który osiągnął spektakularny sukces na przestrzeni jednego sezonu, albo trenera, który wyszkolił mistrza kraju, kontynentu lub świata na początku swojej kariery. Aktualizacje i metamorfozy warsztatu szkoleniowego odbywają się przy okazji trawienia wiedzy. Trawienie wymaga praktyki, a praktyka powtarzalności oraz systematyki. Warsztaty on-line oferują uczestnikom wiele plusów. Chcę wykonać zdjęcie ekranu; nie ma sprawy. Zamierzam nagrać film; proszę bardzo. Mam smak na kawę… Nie jest to artykuł łatwy. Wręcz przeciwnie, stanowi dla mnie wyzwanie, bo dotyka delikatnej tkanki szkoleniowej. To artykuł autorski. Nie powielam cudzych poglądów. Piszę w oparciu o własne doświadczenia i przemyślenia. Artykuł stanowi sumę moich wniosków.

Z lamusa historii

               Nim przystąpiłem do FUNdamentów szukałem systemowej wiedzy na własną rękę i wtedy odkryłem, że nie istnieje europejski system szkolenia w ramach ITTF (Międzynarodowa Federacja Tenisa Stołowego). Dostępne były za pośrednictwem Internetu artykuły certyfikowane przez ITTF ale nie znalazłem wśród nich żadnych materiałów definiujących model światowej koncepcji treningu. Lektura, która instytucjonalizowałaby metodykę szkolenia pod egidą europejskiej flagi. Jakiś wymierny tenisowy szablon, ping-pongowy międzynarodowy drogowskaz. Wniosek był następujący. Nie istnieje międzynarodowy system szkolenia wypracowany przez Federację. Inaczej trenują Szwedzi, niż Chińczycy lub Polacy. „Każdy sobie rzepkę skrobie”. W takim razie postanowiłem odkryć jak działają narodowe systemy szkoleniowe i w oparciu o jakie programy szkoleniowe? Wziąłem na warsztat system szwedzki oraz polski i szybko zorientowałem się, że to czego szukam nie istnieje. Słowo system należało zastąpić wyrazem nazwisko. W sportowej przestrzeni publicznej istniały nazwiska ludzi kreujących jakość szkolenia. Inaczej szkolił Jerzy Grycan a inaczej Kornel Kubaczka. Inaczej rozumieli trening Glenn Ostch, Ewa Jeler lub Rowden Fullen. Większość tych ludzi łączyła świadomość, że istnieje kraj, w którym pojawił się system szkoleniowy – Chiny! Glenn Ostch podglądał Chińczyków, Ewa Jeler organizowała wspólne obozy, a Jerzy Grycan wyjechał do Azji na staż szkoleniowy.

              Chiny stolicą systemowości w zakresie szkolenia

                Oto najważniejszy sekret sukcesu Azjatów, mimo że stanowi tajemnicę Poliszynela. Każdy widzi „z czym to się je” ale nikt nie potrafi tego ping-pongowego „posiłku” przyrządzić na własnym podwórku. Czym się różnią europejski model szkoleniowy od chińskiego? Etapy szkolenia są w Azji skodyfikowane i zdefiniowane. Istnieją szablony treningowe dla początkujących, średnio zaawansowanych oraz zaawansowanych zawodników. Przykładowo w kategorii młodzik, zawodniczka/zawodnik muszą opanować wymierne moduły poszczególnych fragmentów taktyki i elementów technicznych prostych oraz złożonych. Istnieją ośrodki szkoleniowe i naukowe czuwające nad przebiegiem tego procesu. Ośrodki szkoleniowe podlegają gradacji. Najzdolniejsi sportowcy mogą awansować ze szkół wolnego czasu, do  ośrodków prowincjonalnych. Następny krok jaki czeka najwybitniejszych, to powołanie do ośrodków kadr narodowych typu „B” oraz „A”. Kadra „A”- to „pierwszy garnitur”. „B”- to szerokie zaplecze treningowe, pełniące funkcję „małego świata” dla kadry „A”. Szerokie zaplecze kadry „B” wpływa na motywację i stymuluje stan optymalnej gotowości u kadrowiczów pierwszego sortu. To samo dotyczy ośrodków prowincjonalnych. Jeśli ktoś przestanie przykładać się do treningu w takim ośrodku, to zostanie zastąpiony przez kandydata ze szkoły wolnego czasu. Są tysiące chętnych czekających na szansę poprawienia warunków szkoleniowych. W definicji klubów zawiera się definicja rywalizacji. Majstersztyk systemowy. Wracając na grunt Polski; skoro „Kowalski” i „Nowak” trenują po swojemu, ich podopieczni także prezentują odmienne techniki i taktyki. Niekiedy używają odrębnej terminologii. Ile razy byłem świadkiem kłótni zawodników spierających się w kwestii zamachu lub struktury forhendowej topspina oraz jego definicji. “Mój trener ma rację, gdy każe mi zawsze brać zamach przy kolanie”.  “Nie, bo mój, gdy każe mi zawsze cofać rękę za plecy”. Więc jak to jest z zamachami, technikami, taktykami? Obowiązuje „wolna amerykanka”, czy system szkolenia? Rozsądniej dla podopiecznych będzie, jeśli my szkoleniowcy użyjemy własnych nazw, czy jeśli zbudujemy wspólną bazę terminologiczną? Czy zawsze używa się takiego samego zamachu, czy modyfikuje się pierwszą fazę uderzenia w zależności od sytuacji? A jeśli modyfikujemy zamach, ustawienie ciała i użycie siły, to czy powinniśmy też zmodyfikować nazewnictwo w zakresie stosowanych technik?

                                                                                         Terminologia systemowa                                                                                                                                                                                                                                             Pierwszych prób ujednolicenia sportowej terminologii w ramach systemu dokonał Rosjanin o nazwisku Matwiejew. W podobnym charakterze postąpił Marek Rzemek, gdy zawarł wiele cennych uwag w materiale o periodyzacji cyklów szkoleniowych. Tymczasem tenis stołowy ewoluuje. Zmieniają się wymogi sprzętowe (plastikowa piłeczka, „tuning”), zakres stosowanych technik oraz zróżnicowane modele taktyczne. Azjaci wykorzystują okres wrażliwy na rozwój do indywidualizacji typu, stylu gry. To zupełnie inny model szkolenia, niż ten który przed dekadami proponowali dla tenisistów stołowych Tudor Bompa lub Henryk Sozański. Pamiętam moment, gdy Chińczycy zaczęli używać nowych technik, których nie potrafiłem nazwać. „Pała”, „grzyb”, „banan”, „truskawa”, „wajcha” nie brzmią naukowo. Wyobraźcie sobie, że tych nazw używa selekcjoner kadry narodowej w trakcie wywiadu. Postronny słuchacz mógłby odnieść wrażenie, że mowa o targu warzywnym.

               Aspekt terminologii wyróżnia FUNdamenty na tle metodyki europejskiej. Uczestnik warsztatów potrafi klarownie i naukowo nazwać każdą z technik używanych we współczesnym tenisie stołowym. Gdy brak polskiego odpowiednika, zastosuje termin obowiązujący w podręczniku chińskim, bo tak łatwiej, szybciej, oraz profesjonalnie. Albo „words made in China” albo nomenklatura „made in warzywniak”, bo żadna definicja nie wypełnia przestrzeni pomiędzy. Uczestnicy Fundamentów potrafią bezproblemowo porozumieć się w kwestiach techniczno-taktycznych. Podopieczni trenera „Kowalskiego” zrozumieją w mig, co mają na myśli podopieczni instruktora „Nowaka”. Nie trzeba długich rozmów, ani łamania języka. Fundamenty promują stosowanie wspólnej terminologii w obrębie całego kraju. To systemowa innowacja. Sądzę, że taki system sprawdziłby się także na gruncie międzynarodowym. Język angielski jest zbyt oszczędny, aby porozumieć się za jego pomocą w kwestii szczegółów technicznych.  Prawie każdą technikę atakującą w tenisie stołowym  „angielszczyzna” sprowadza do roli terminu – „drive”. Chińczycy opracowali „indeks” przydatnych definicji różnicujących technikę. Pomijam, że ten kraj jest stolicą światowego tenisa stołowego. W karate lub kung-fu też stosuje się terminologię „autorską”, bez względu na to, kto uprawia sztuki walki i spod jakiej wywodzi się szerokości geograficznej.

                                                                                                 Struktura szkolenia

            W FUNdamentach istnieje klarowny model struktury treningu we wszystkich etapach rozwojowych. FUNdamenty 1 definiują szkolenie początkujących zawodników w etapie wstępnym. FUNdamenty 2 traktują o zasadach planowania makrocyklu i rozwoju grupy zaawansowanej. W FUNdamentach 5 szkoleniowcy przyswajają wiedzę na temat indywidualizowania typu, stylu gry w ramach statystyki, taktyki oraz koncepcji „małego świata” i „czynników zwycięskich”. Jest także mowa o jakości techniki, zasadach taktycznych, stopniach jakościowych umiejętności i kategoriach: „train to train”, „train to perform”, „train to win”. Gdy przyłączyłem się do programu FUNdamenty zrozumiałem, że to czego szukałem za granicą – system szkoleniowy – istnieje na wyciągnięcie ręki lub kliknięcie myszką na własnym podwórku. Próbowałem wyważyć otwarte drzwi. FUNdamenty to gotowiec dla instruktorów klubowych, trenerów kadr wojewódzkich i narodowych oraz trenerów pracujących w ośrodkach szkoleniowych. To narzędzie, które daje systemową przewagę nad konkurencją z zagranicy. Taka jest moja opinia.

            Rzetelnie przepracowany program FUNdamenty daje przewagę nad Europą, bo posiada strukturę systemową. W ramach kultury systemu potrafimy w FUNdamentach nie tylko porozumiewać się, ale także rozumieć, a to spora różnica. Mniej więcej taka jak pomiędzy: patrzeć a widzieć. W ramach struktury systemu posiadamy kompletny plan szkoleniowy, a w ramach rozwoju indywidualnego stosujemy zasadę „rzeźbienia”. To chińska metoda zaczerpnięta od autora książki „Pędzić, gonić”. Polega na elastycznym modyfikowaniu formuły treningu, tak by podążała za zawodnikiem. Metoda „rzeźbienia” odkrywa  autonomiczną przestrzeń w szablonie treningowym. Przestrzeń, którą każdy szkoleniowiec rzeźbi na własny sposób upodabniając trening do działa sztuki. Świadomość autonomicznej przestrzeni charakteryzuje organizacje samouczące się. Po to się trawi wiedzę, aby modyfikować plan szkoleniowy, aby rozwijać klub i ewoluować. „Rzeźbienie” treningu postrzegam w jeszcze szerszym kontekście, jako modyfikację warsztatu trenerskiego. Trener, który szuka wiedzy i rozwija się, ma większą szansę wytrenować profesjonalistę niż konkurenci, którzy spoczęli na laurach.

                                                                                             Metodyka naukowa

            Klamrą spajającą „silnik” systemowy programu FUNdamenty jest wymóg stosowania metodyki naukowej. Co to znaczy? Czym jest metodyka naukowa? Metodyka naukowa w tenisie stołowym to optymalne do warunków środowiska sportowego wykorzystanie dowodów naukowych. Zamiast strzępić sobie język posłużę się przykładem. Trener Kowalski toczy spór z instruktorem Nowakiem na temat przewagi w skuteczności stosowania topspina silnego wobec rotacyjnego. “W nowoczesnym tenisie stołowym używa się tylko siły, co wie każdy głupi!”– stwierdza Kowalski. “Zamiast się kłócić sprawdźmy statystyki zdobywania punktów topspinami” – proponuje Nowak. Szkoleniowcy zaglądają do statystyk i w tym momencie odkrywają przestrzeń naukową. “Nie wierzę własnym oczom ale z dowodami nie zamierzam polemizować”. Trener Kowalski obraca się na pięcie ze zwieszoną głową… Kiepski nastrój opuszcza go przy okazji treningu, bo wie, że teraz będzie szkolił optymalniej, że poszerzył zakres wiedzy. „Katharsis”. To przyjemne uczucie, gdy ktoś pozwala nam wyzwolić umysł z okowy fałszu. Metoda naukowa chroni sportowców przed mniemaniami i pułapką propagandy. Nawyk stosowania metod naukowych chroni nas szkoleniowców przed nami samymi. Któż z nas nie padł ofiarą mniemań i uprzedzeń. Struktura badań naukowych oferuje trenerom narzędzia systemowe w postaci:

  • Subiektywnego doświadczenia (obserwacja treningu).
  • Opis przypadku (zapis okoliczności obserwacji treningu lub zawodów). Pomocny może być dziennik treningowy.
  • Systematyczna obserwacja (regularny zapis okoliczności stosowany przez wielu szkoleniowców).
  • Eksperymet (empiryczny definiowalny i wymierny opis doświadczenia).

             Nim przejdę do najważniejszej z metod pracy w oparciu o dowody sięgnę po anegdotkę, która ponoć przytrafiła się pewnemu Austriakowi w XX wieku? Młodzieniec skorzystał z okazji, że w jego kraju odbywała się prestiżowa konferencja naukowa i odwiedził bankiet pełen matematycznych „celebrytów”. Zadał któremuś z nich pytanie, lecz został zbyty. Spytał o to samo innego naukowca i sytuacja powtórzyła się. Przecież dystyngowani matematycy nie zniżą się do rozmowy z reprezentantem pospólstwa. Kasta nadzwyczajna. Jeden z zadufanych naukowców wypił o kieliszek szampana za dużo i podszedł do tablicy. Użył kredy jak dyrygent batuty. Ciąg cyfr przypominał zapis symfonii. Matematyk fechtował kredą. Gdy skończył kreślić twierdzenie otrzymał brawa od publiczności. Wrócił na fotel zmanierowanym krokiem. Kobiety zerkały ukradkiem na geniusza. Ignorant puchł blazą. Nagle do tablicy podszedł młodzieniec, którego przed momentem sławny matematyk zignorował. Ujął w dłoń kredę i ozdobił zapis widniejący na tablicy autografem cyfr. Potem wyszedł z bankietu. Deseń liczb zaciekawił naukowców. Podeszli do tablicy i zaniemówili. “Co to jest? Co to za twierdzenia?” – Ktoś przerwał ciszę i tłum zaczął szeptać. Domysłom nie było końca. Ktoś zbladł. Ktoś zemdlał. Ktoś inny szczerzył zęby w nerwowym uśmiechu. Czy liczby sugerowały, że nie da się udowodnić systemu w oparciu o wewnętrzne aksjomaty i trzeba wejść na poziom meta? Czy może w twierdzeniach szło o to, że tautologii nie da się wykazać. Czy coś może być i nie być swą antytezą zarazem. Coś jest czarne lub białe. Czy to możliwe, że jest i czarne i białe równocześnie? Ludzie nie rozumieli dowodów celujących w nich z tablicy. “Kim jest autor dowodu?” – rozległ się pomruk tłumu… Przedstawiam Kurta Godla i jego słynne twierdzenia. Od czasów Godla zaczęto zastanawiać się czym jest meta-dowód. Meta-eksperymenty to są właśnie najistotniejsze sposoby pracy trenerskiej w ramach FUNdamentów. Tomasz Witkowski definiuje model meta-metodyki naukowej, ale to jest temat na osobny artykuł.

             Wnioski nasuwające się z artykułu są następującej treści:

  • Gdyby uogólnić program FUNdamenty do wymiarów instytucjonalnych, polski tenis stołowy zdobyłby przewagę systemową nad wieloma europejskimi klubami/krajami, gdyż wszyscy szkoleniowcy w naszym państwie stosowaliby wspólną terminologię i znali profesjonalny program – szablon. Nie każdy musiałby w oparciu o FUNdamenty pracować, ale wszyscy trenerzy mieliby systemowy punkt odniesienia. Chcę szkolić w oparciu o „model mistrza”, znajdę wiedzę na ten temat. Zamierzam wytrenować defensorkę, też zapoznam się z wartościowym materiałem. Statystyki są dowodami, że reprezentanci każdego typu, stylu gry mają szansę osiągać sukcesy sportowe w oparciu o różne techniki/taktyki zdobywania punktów. Joo Sae-hyuk. Ryu Seung-min. Ma Lin. Mattias Falck…
  • Gdyby powstał w naszym kraju ośrodek badań naukowych nad dyscypliną tenisa stołowego, zyskalibyśmy dzięki temu przewagę nad wieloma zagranicznymi ośrodkami wyszkolenia. Brakuje eksperymentalnej wiedzy naukowej i meta-naukowej wielu trenerom zarówno w Europie jak i Polsce.
  • Szkolenie systemowe wypracowuje przewagę nad szkoleniem niesystemowym, czytaj: nienaukowym, propagandowym, nieweryfikowalnym, anty-dialogowym, sobiepańskim, ignoranckim.
  • „Fundamentalny” nawyk korzystania z dowodów naukowych otworzyłby trenerów na perspektywę profesjonalnych metod szkoleniowych. Dowody nie kłamią. To uniwersalny język rozumiany w każdym kraju na świecie.
  • FUNdamenty wyprzedzają współczesną epokę, gdyż nie spotkałem się z innym programem szkoleniowym o strukturze systemowej w Europie.

                                                  Jan Ciepiał