W ramach Narodowego Programu Rozwoju Tenisa Stołowego odbyły się trzy szkolenia 11- 19 sierpnia w Ośrodku PZTS w Gdańsku. W pierwszym trzydniowym warsztacie udział wzięło 36 trenerów uczestników Programu Pingpongowe marzenia z PSE. To było pierwsze spotkanie w realu, poprzedzone wielomiesięcznymi szkoleniami on-line.

Jerzy Grycan: Z czym kończysz spotkanie?

Karol Szarmach: Ja jestem na tym szkoleniu pierwszy raz. Nauczyłem się tu programu FUNdamenty, wcześniej nie miałem z tym styczności. Dzięki niemu trening jest bardziej poukładany, dzieci są bardziej zaangażowane i myślą na treningu, zastanawiają się co robią dobrze i co można poprawić. Dla nas trenerów jest to ważne, bo możemy od nich uzyskać informacje zwrotne, co skorygować i zastanowić się, co zmienić. Nauczyłem się, że do treningu zawsze należy się przygotować, żeby nie było chaosu, żeby wypunktować trzy główne rzeczy, bo wiadomo, że dzieci nie przyswoją więcej informacji. Ważne, żeby wszystko było poukładane.

Bartek Turek: Jakie miałem oczekiwania? Najlepszą rzeczą było to, że mogłem wszystkiego doświadczyć bezpośrednio, czyli: trenerzy, wytłumaczenie zadania na stole, pokaz. Ja miałem ten cykl szkoleniowy w formie on-line. Cieszę się, że tak zacni trenerzy razem z trenerem Jurkiem przekazywali nam tę wiedzę, to daje większą motywację do dalszej pracy. Mam nadzieję, że będzie więcej takich spotkań. Nawet jak ktoś ma dużą wiedzę, to warto ją odświeżyć. Szukałem informacji o możliwości takich szkoleń i cieszę się, że mogłem być tutaj z wami. Co do poprawienia? Forma była bardzo fajna, nie mam żadnych zarzutów, jak najwięcej takich rzeczy. Niby wydaje się, że już człowiek ma dużą wiedzę, ale zawsze gdzieś te małe mankamenty są do poprawienia „diabeł tkwi w szczegółach”. Na treningach należy zwracać uwagę na dokładność wykonywania ćwiczeń, dążyć do perfekcji. Jakie mam końcowe wnioski? Po spotkaniu w takim gronie trenerów mam większą motywację „iskra przeistacza się w większy ogień”, już dziś na 19 godzinę mam ustawiony trening i wracam pełen zapału do dalszej pracy, nie tylko chęci rywalizacji, ale wspólnego celu i wspólnej pracy dla budowania polskiego tenisa stołowego.

Łukasz Buza: Dla mnie dużym doświadczeniem jest (po raz kolejny), że możemy się spotkać i porozmawiać. Po raz drugi jestem na FUNdamentach 1. Czasami usłyszymy jedną rzecz, która coś wniesie, a czasami jest to 100 rzeczy. Zmieniają się osoby, doświadczenia. To co wyniosłem, jeśli chodzi o pracę z dziećmi: żeby bardziej precyzować cel i nie zasypywać ich informacjami, bo małe dzieci ich nie przyswoją. Ważny jest dobór słownictwa (to sobie zapisałem) i do dziecka, i do elementu, o którym mówimy (np. uderzenie czy potarcie). Główny wniosek, że takie szkolenia i spotkania są potrzebne w jak największym gronie i też współpraca między trenerami (już poza szkoleniami). Fajnie byłoby organizować takie spotkania, że np. do klubu gdzie są trenerzy prowadzący, mogliby przyjechać trenerzy z mniejszego klubu i zobaczyć z boku, tak jak robią to w piłce nożnej, że jeżdżą na staże, żeby przejść ten proces, coś podejrzeć. Myślę, że byłoby to bardzo rozwojowe.

Paweł Kowalski: Dla mnie ważnym celem było poukładanie treningów z dziećmi. Nie zwracałem uwagi (choć myślałem o tym) na pracę na nogach. Dla niektórych może to być oczywiste, ale ja pierwszy raz tu usłyszałem: takim genialnym rozwiązaniem są sprężynki. Dla mnie jest to ciekawe, że bardzo zwracasz uwagę na atmosferę, to jest najważniejszą rzeczą, bo jest coś takiego jak życie. Uczymy tenisa stołowego, ale jeszcze zwracajmy uwagę na relacje, na kształtowanie tych dzieci.  

Darek Schaefer: Oczekiwania miałem takie: przyjechać, spotkać się, wymienić myślami, więc główne oczekiwania zostały spełnione. Chciałem utrwalić wiedzę, bo już jestem na FUNdamentach 1 czwarty raz (np. w Toruniu byłem stacjonarnie). Próbowałem GRIP przeprowadzać z niektórymi zawodnikami, wychodziło to lepiej lub trochę gorzej. Zawsze jakieś szczegóły wychodzą (np. żeby ta lewa ręka nie uciekała, żeby ten środek ciężkości był z przodu).

Hubert Ksel: Przyjechałem zobaczyć jak inni trenują i też nauczyć się, jak ja mam trenować na wysokim poziomie. Oczekiwania moje się spełniły. Co poszło dobrze? Te pokazy na stołach, gdy się samemu prowadziło te elementy i gdy trener poprawiał, to dużo dało. Myślę, że następnym razem dużo chętniej będę chciał poprowadzić mikrotrening. Co było niepoprawne? Może jedynie to, że czasem gdy zaczęli grać, to nie było dobrze Pana słychać. Jakie refleksje? Będę chciał wprowadzić do treningu GRIP, będę sobie wszystko pisał i przychodził przygotowany na lekcje. Również dzieci jak zaczną pisać, odpowiadać, to będziemy się uczyć szybciej.

Joanna Ksel: Ja przyjechałam z oczekiwaniem, żeby pogłębić wiedzę o pierwszym etapie szkolenia FUNdamenty 1 i dowiedzieć się od innych trenerów, co robić, żeby klub się utrzymał, żeby ta struktura mogła przetrwać głównie pod kątem finansowym, bo atmosfera jest do zrobienia, ale też nie można całe życie dokładać do tenisa. Oczekiwania zostały spełnione, a nawet więcej wyniosłam niż oczekiwałam. Co poszło dobrze? Te mikrotreningi, które były chronologicznie poukładane, to usystematyzowały się po tych szkoleniach on-line. One były co tydzień, ale jeśli myśmy to jeszcze raz powtórzyli, to jakiś schemat poprawności w głowie się utrwalił. Wszystko było rzeczowe, jasne, chronologiczne, nie było zbędnej teorii, tylko były same istotne informacje. Co do poprawienia? Ja bym chciała podejrzeć jak pracują najlepsze kluby z dziećmi, bo to jest trochę inne prowadzenie niż to, jak trenerzy uczą trenerów. Byłoby cenne pojechać na trzy dni i zobaczyć trening (np. jak prowadzi pan Tomek). Jeśli chodzi o kwestię organizacyjną – gdy wyjeżdżałam na turnieje Grand Prix, zawsze starałam się zebrać informacje od innych trenerów, jak szkolić na początku, i usłyszałam podpowiedź: „zapiszcie się do Pingpongowych marzeń”. My już byliśmy zapisani, ale nie ze względu na szkolenie tylko padła informacja, że tam można zarobić, a okazało się, że to nie jest kwestia zarobienia, tylko kwestia szkolenia. Myśmy szukali jakiś szkoleń dla trenerów, ale nie było to łatwe. Dodzwoniłam się do pana Wiesława Pięty z zapytaniem gdzie można się zapisać na szkolenie, żeby wiedzieć jak uczyć, usłyszałam: „tego nie ma, to trzeba zapłacić za to”. To była trudna do zdobycia informacja, a teraz my sami będziemy to rozprzestrzeniać. Jakie refleksje? Uważam, że największym sprzymierzeńcem, żeby jak najwięcej wynieść z tych zajęć, jest pokora. Jest taka pokusa, bo widzimy jak ktoś gra (ktoś jest zawodowcem, a ktoś gra amatorsko, że np. nie ma superpomysłu jak szkolić dzieci) i chodzi o to, żeby się nie wywyższać, tylko posłuchać, bo inaczej to nie oznacza gorzej. Najważniejsze, żeby pytać, pytać, bo od każdego można się czegoś dowiedzieć. Dziękuję

Julia Rękas: Ja przyjechałam tutaj by zdobyć wiedzę jak trenować dzieci, co po kolei robić. Jestem bardzo zadowolona, zdobyłam dużo wiedzy. Była bardzo miła atmosfera i wszystko się tak lepiej układało, więcej się wiedzy zdobywa w takiej atmosferze. Samo przygotowanie i organizacja mi się podobała, nie miałabym żadnych uwag co do tego. Wcześniej obawiałam się pracy z dziećmi, bo trudno jest podejść do dziecka i coś mu wytłumaczyć, tak teraz bardzo bym chciała spróbować, wykorzystać tę wiedzę, którą tutaj zdobyłam. Jakie mam wnioski? Myślę, że ten GRIP bardzo pomoże dzieciom zrozumieć tę grę, bo tenis stołowy jest bardzo inteligentną grą, to nie tylko umiejętności, samo myślenie, rozumienie treningu, wszystko to składa się na sukces. Sam GRIP, gdzie dziecko może sobie samo wyjaśnić, podejść do trenera, powiedzieć czego potrzebuje, to wiele by pomogło, żeby dziecko powiedziało samo co chce, więc ten GRIP jest bardzo potrzebny na treningu.

Bogdan Lech: Oczekiwałem, że przyjadę i odświeżę wiedzę przede wszystkim, poznam nowe koleżanki i kolegów, dopytam jak organizują sobie pracę w klubie, czy im to wychodzi, czy nie mają problemów, żeby mieć odniesienie w jakim miejscu jest mój klub. Jeszcze jedna ważna uwaga, że będę mógł podejrzeć w praktyce jak robią to najlepsi. Jestem całkowicie spełniony, wszystko wyszło bardzo fajnie. W porównaniu z tym spotkaniem, które odbyło się trzy lata temu, to teraz jest postęp, bo są trenerzy fachowcy, umieją przekazać wiedzę, ale pokażą w praktyce, a nie tylko w teorii, jak wygląda ten ruch ręki, jak podciąć piłeczkę, jak podejść do topspina. Wszystko poszło bardzo fajnie. Pod wrażeniem jestem tutaj zaplecza logistycznego, pani Marta zrobiła świetną pracę wg mnie. Pamiętam, że podczas poprzedniego spotkania jeden z postulatów był taki, żeby przyjechała ta osoba z PZTS, z którą się kontaktujemy na co dzień. Mogłem porozmawiać z panią Martą, dopytać o różne sprawy. Czego zabrakło? Wydaje mi się, że podejścia sprzętowego, jaki sprzęt dobrać dla zawodniczki, która ma 6-8 lat i zaczyna, a potem po roku szkolenia. Wiem, że to są indywidualne cechy każdego zawodnika, ale jakiś modelowy wzór jest (taka grubość, taki podkład). Mógłby być na takie szkolenie poproszony obrońca, tu pokazy są fajne ale on udzieliłby praktycznych wskazówek jak on to robi. Co do wniosków, to należy kontynuować te szkolenia i mam nadzieję, że tak będzie.

Radosław Wypychowski: Dosyć dużo zostało powiedziane, więc powiem, że jestem zadowolony, że wszedłem do tego systemu szkolenia, bo widzę, że to się rozszerza na całą Polskę, bardzo dużo trenerów uczestniczy w tym i wszyscy możemy mówić jednym głosem, jednym doświadczeniem i na tych samych pomysłach pracować z dzieciakami. Gdy będziemy się spotykać, to będziemy rozmawiać „jak u ciebie ten pomysł się zrealizował, a jak u mnie”. Będziemy mogli, będąc w tym samy systemie, polepszać go. Mamy tu przykłady klubów np. Tomka, które bazowały na tym systemie i do czego doszły. To nam daje power, żeby się szkolić i namawiać innych. Na tym szkoleniu jestem sam, a jest nas w klubie pięcioro trenerów, jak wrócę, będę ich namawiał, by weszli w ten system, żebyśmy w tym mikro gronie mówili jednym głosem i jednym sposobem trenowali dzieci, żeby to przyniosło efekt.

Jacek Kozłowski: Dla mnie takie spotkanie jest fajne z tego powodu, że jest strasznie dużo osób, z którymi można wymienić doświadczenia, nawiązać nowe kontakty, lepiej się poznać, poznać spojrzenie innych osób na pewne rzeczy. Z racji tej, że pracuję w szkole, to FUNdamenty dla mnie to program nauczania, czyli co należy robić krok po kroku. Tego do tej pory nie było i każdy trener indywidualnie sobie dobierał to, czego uczy. GRIP to też jest bardzo fajna rzecz, bo prawdę mówiąc czegoś takiego nie wprowadzaliśmy dotąd, nawet w szkole też się tego nie wprowadza „co ci poszło dobrze, co ci poszło źle, co byś chciał poprawić”. Jakie refleksje? Tutaj zabrakło tego, żeby pokazać na dzieciach jak szkolić, wg mnie to byłaby bardzo fajna opcja, żeby zobaczyć jak trener krok po kroku pokazuje dzieciom, miałoby to sens. Tu kolega mówił o sprzęcie, też fajnie byłoby wprowadzić przynajmniej półgodzinne omówienie sprzętu czyli deski, okładziny, to mogłoby uatrakcyjnić szkolenie. Jakie wnioski? Usystematyzować sobie całe szkolenie, odświeżyć ciekawe pomysły i           i wprowadzić w klubie, zobaczyć jak to będzie wychodziło. Uważam, że takie spotkania są potrzebne, jak to powiedzieli moi przedmówcy, może nawet częściej niż raz do roku. Takiego czegoś u nas w województwie nie ma, z trenerem kadry to dzieci jeżdżą tylko na obozy, ale nie ma takiej bliższej współpracy i tego wg mnie brakuje. Dziękuję ślicznie.

Andrzej Pawłowski: Ja na początku chciałem przede wszystkim podziękować twórcom programu FUNdamenty, panu Jurkowi za taki pomysł i za stworzenie tego programu, za organizowanie szkoleń i dzielenie się wiedzą. Dzięki temu możemy się zapoznać z treścią FUNdamentów i ujednolicić te treści we wszystkich klubach. Było tak, że ktoś kończył studia i na tym w zasadzie się kończyło, później była sama praca. Dzięki tym szkoleniom FUNdamenty trenerzy mają okazję spotkać się, zapoznać z programem i wprowadzić tę wiedzę u siebie w klubach. Dowiedziałem się, jak ważne są, w tych pierwszych dwóch, czterech latach, szkolenia dzieci, te treści i cele zawarte w Fundamentach, są one podstawą. Teraz wiem, że są one nieodzowne i służą rozwojowi zawodników. Przekonałem się i teraz wiem na pewno, że nie ma drogi na skróty. Czasami zaniedbywało się pewne rzeczy, a teraz rozumiem, że te wszystkie treści trzeba zrealizować, by wykształcić zawodnika, wszystkie te umiejętności, które pozwolą mu przejść do następnych etapów. W cyklu ogólnopolskim też jest ważne, żebyśmy mówili jednym językiem i pracowali nad tymi wszystkimi rzeczami. Przykładem celowości tego programu i jego zasadności są wyniki chłopców na ostatnich Mistrzostwach Europy, którzy w większości są w tym programie od wielu lat (przykład Grodzisk Mazowiecki) i realizują Fundamenty, a efekty są widoczne, zresztą widać też na Grand Prix Polski poziom innych zawodników, obserwuję jak wzrasta poziom gry. Myślę, że jak najbardziej trzeba te FUNdamenty prowadzić, propagować, żeby jak najwięcej klubów uczestniczyło, by uświadomić trenerom jak ważna jest praca z dziećmi, żeby czegoś nie zaniedbać. Dziękuję i cieszę się że mogłem poznać dużo fantastycznych koleżanek i kolegów. Pani Marcie też dziękuję za przygotowanie od strony organizacyjnej, komunikacja jest bardzo fajna, wzorowa. Na pewno będę się starał wziąć jeszcze udział w tych szkoleniach.

Grzegorz Lasek: Myślę, że wielu trenerów na początku swojej kariery trenerskiej, działalności w dziedzinie szkolenia młodych adeptów tenisa, zadawało sobie pytanie nie jeden raz „czy ja dobrze szkolę, czy stosuję prawidłową metodę nauczania topspina albo jakichś innych elementów”. Co może być wyznacznikiem takiej pracy? Jakiś sukces na zawodach: „fajnie gra, bo wygrał WTK Grand Prix swojego OZPS-u”, ale nagle po jakimś czasie zdarza się taka sytuacja, że pojechaliśmy na jakieś inne zawody i okazało się, że ktoś inny gra lepiej tego topspina, czyli „nie do końca uczę dobrze, może jednak trzeba znaleźć nowe metody nauczania”. Myślę, że program FUNdamenty nie jest poświęcony takim pytaniom i tu świadomie użyję kilka razy słowo fundament. Fundamentalną wartością tego programu jest zaprogramowanie w nim umiejętności samodoskonalenia i to zarówno zawodników jak i trenerów, ten program nie jest stworzony tylko do szkolenia tych dzieci, jest w równym stopniu dla trenerów, żeby doskonalili swoją pracę. Ten GRIP nie przez przypadek został naklejony na środku, bo to jest centrum tego programu. Nasze spotkanie, moim zdaniem, miało nam wszystkim uzmysłowić, że dopóki będziemy stosowali ten zaprogramowany system samodoskonalenia swojej pracy, poprzez stosowanie choćby GRIPU i nie tylko, to będziemy lepszymi trenerami. Nie będziemy musieli przeżywać takich sytuacji, gdy na następnych zawodach ktoś lepiej zagrał piłkę podciętą od naszego zawodnika, to czy to znaczy, że my źle uczymy? Nie! My wiemy, że idziemy cały czas do przodu, dzięki temu, że stosujemy pewien mechanizm, który pozwala nam być lepszymi trenerami, a naszym podopiecznym lepszymi zawodnikami. Przypomina mi to trochę takie anglosaskie systemy edukacyjne, gdzie kluczową rolę pełni ewaluacja, pewnie doświadczenia chińskie też na to wpływ miały, a słowo „integralny” przecież też nie jest bez znaczenia w tym całym systemie. Pozostałe elementy typu metodyka nauczania, czy jakichś zagrań, czy budowania odpowiedniej sprawności fizycznej, to jest element szkolenia, który też jest moim zdaniem u nas w kraju zaniedbany. Zwróćcie uwagę, my się spotkaliśmy i jeden gra lepiej topspina w trakcie tych naszych mikro lekcji, drugi gra gorzej, i przecież nie o to chodzi, żebyśmy się w ciągu takiego krótkiego spotkania tego nauczyli, bo jesteśmy w jakiś sposób technicznie ukształtowani i zamknięci, i niewiele możemy zmienić w swojej grze, natomiast kluczową rolę w trakcie naszego spotkania, którą my mieliśmy do odegrania, było zrozumienie i wdrożenie całego tego systemu, który pozwoli nam być lepszymi trenerami, lepiej pracować z dzieciakami, będzie to miało przełożenie także na ich sukcesy. Takie jest moje zdanie, i za to bardzo dziękuję, również wszystkim za współpracę i możliwość wymiany doświadczeń.

Mikołaj Szaliński: Pierwszy raz byłem na takim szkoleniu, bardzo mi się podobało, wymieniłem się z kolegami doświadczeniami. Oczekiwania miałem takie, żeby nabyć wiedzę trenerską, to, czego jako zawodnik nie wiedziałem, i wdrożyć to później na treningach z dziećmi. Co sobie biorę? Poprawa techniki przy uderzeniach, wiem lepiej jak przekazywać wiedzę dzieciom, żeby wykonywały ćwiczenia. Poprawiłbym ogólnie u siebie prowadzenie treningu, komunikację z dziećmi, sposób mówienia do nich, docierania. Wychodzę na pewno z większą wiedzą odnośnie treningu, techniki pracy nóg. Główny wniosek to żeby cały czas się uczyć.

Stefan Dryszel dyrektor sportowy  PZTS: Ja przyjechałem w nieco innej roli niż wy, bo jak wiecie nie szkolę już w zasadzie od 11 lat i nie mam do czynienia z pracą na sali, i moim zdaniem po tak długiej przerwie bym się do tego nie nadawał. W swoich doświadczeniach trenerskich nie miałem jakichkolwiek kontaktów w pracy z początkującymi i w tym aspekcie nie mógłbym wam pomóc. Jurek zainteresował dosyć liczną grupę trenerów (byłem na szkoleniu dwa lata temu i grupa nie była tak liczna, jak tym razem), Byłem ciekawy czy Jurek będzie miał jakieś nowe punkty w swoim programie, bo byłem świadkiem szkolenia FUNdamenty 1, i Jurek ciągle dodaje coś i nie można tego porównywać do tego, co było na spotkaniu lata temu, co też dobrze świadczy o tym, że Jurek się ciągle rozwija, o czym też informował was, że te szkolenia służą do tego żebyście i wy się przez cały czas rozwijali. Co poszło dobrze? Na pewno większość rzeczy, sami przyznacie, że nie porównywalne do szkoleń typu on-line, bo jednak to, co można przećwiczyć w praktyce, to tego się przez szkolenia internetowe nie zrobi. To jest duży plus tych szkoleń, które się odbywają tak, że wszyscy się zjeżdżają, jesteśmy w grupie i jest grono ludzi, którzy mają większe doświadczenia i radzą tym z mniejszym, bo jesteście przecież z różnym stażem i to też było na plus. Co by można było zmienić? Już padały tu wnioski i ja się też do tego przychylam, raz o tym sprzęcie, a dwa o udziale dzieci. Jeśli te szkolenia będą nadal w Gdańsku, a myślę, że trzeba wykorzystywać nasz świetny ośrodek, wyposażony w doskonałą bazę do szkolenia w tenisie stołowym, to są grupy młodzieży o różnych okresach szkolenia, i można poprosić te dzieciaki. Ja jestem mówiąc szczerze zbudowany tym, że tak jak grupa przyjechała i uczestniczyła od początku, to pojawiała się w komplecie na kolejnych szkoleniach. Mam nadzieję, że atmosferze przyjaźni między wami, nie przeszkodzi wewnętrzna rywalizacja, bo będziecie rywalizowali szkoląc dzieci, bo każdy by chciał, żeby to jego dziecko wygrało. Ważne żeby to nie popsuło waszych wewnętrznych relacji, bo dosyć już takich sytuacji, które znamy (mówi się o trenerskim piekiełku), że jeden trener na drugiego „nadaje”, krytykuje. Stwórzmy pewną grupę, która chce iść w tym samym celu, jednym kierunku, pomagając sobie nawzajem, aczkolwiek pewne swoje tajemnice ktoś tam dla siebie zachowa „dlaczego tak się stało, że to mój zawodnik wygrał”.

Końcowa moja refleksja jest taka, że te szkolenia powinny być kontynuowane „Jurek absolutnie tak!” i im szersza grupa przejdzie przez to szkolenie, tym lepiej. To nie jest jedyna droga do sukcesu, ale (ktoś tu zauważył) sukcesy np. Miłosza Redzimskiego na Mistrzostwach Europy, który idzie właśnie tym trybem szkoleniowym. Jeżeli więc można wyszkolić zawodnika wysokiej klasy właśnie na bazie FUNdamentów, no to chyba jest najlepszy dowód na to, że to jest jedna z możliwości, z której można skorzystać, i mam nadzieję, że większość z was pójdzie tą drogą. Co do tych stylów, to jeszcze dosyć oporni są trenerzy, ale ja się nie dziwię, bo nie ma takich tradycji. Mistrzem Europy do lat 15 został człowiek, który gra piórem, więc ten styl wcale nie umarł, on ciągle jest. Być może przez to, że jest tak mało ludzi grających tym stylem, to łatwiej odnosić sukces, bo nie ma w grupach treningowych zawodników grających tym stylem i dopiero ktoś styka się z tym stylem na zawodach ( zupełnie inaczej leci piłka zagrana szczególnie stroną bekendową). Widziałem tę grę półfinałową Miłosza z Felixem Lebrunem z Francji, ten człowiek gra naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Z moich czasów też byli piórkowcy, jeszcze ojciec Aleksandra Karakasewicza- to jeszcze był typowy styl z krótkim czopem na jednej stronie, ale był też Kalinic, z którym Leszek Kucharski zdobył srebro na Mistrzostwach Świata w deblu. Ten styl zawsze, nawet w przeszłości w Europie szczątkowo, ale był. Dopingowałbym was, żeby w swojej grupie treningowej pojawiały się osoby grające tym stylem.

Piotr Szafranek: Bardzo się cieszę, że mogłem tu uczestniczyć w zajęciach z wami, poznałem wielu trenerów, widzę, że grupa jest zintegrowana, ambitna, bardzo mi się to podoba. Nigdy nie pracowałem (podobnie jak Stefan) z początkującymi. Tu do nas do ośrodka przychodzą dzieci w wieku 13 lat i nie zawsze są dobrze ukształtowane technicznie i mam nadzieję, wierzę w to, że dzięki trenerowi Grycanowi i FUNdamentom to szkolenie będzie u nas stało na prawdziwie wysokim poziomie i te dzieciaki, które będą tutaj przychodziły, będą umiały przebić, zagrać prawidłowo topspin i my trenerzy nie będziemy musieli tracić czasu na to, żeby te dzieci poprawiać, kształtować żeby grały poprawnie. FUNdamenty to jest świetna rzecz i mam nadzieję, że te szkolenia w takiej formie praktycznej będą się odbywały jak najczęściej, bo chyba to jest jedyna droga do tego, żeby u nas tenis stołowy się rozwijał i żebyśmy się rozwijali wszyscy jako trenerzy, jako ludzie i jako środowisko trenerskie. Jeszcze raz chciałbym podziękować, że mogłem tutaj uczestniczyć i jestem bardzo zadowolony.

Andrzej Nadrowski (Jeżewo): Ta forma szkoleń dla mnie jest najlepsza, bo te szkolenia on-line są albo rano kiedy ja pracuję w szkole, albo wieczorem kiedy już jestem zmęczony po treningach i nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Taka forma sprawia, że ze sobą tutaj rozmawiamy, nie tylko szkolenie, ale również integracja między trenerami, wymiana myśli, to dużo daje. Też jestem tego zdania, że tutaj młodsza grupa szkoleniowa byłaby uatrakcyjnieniem tego spotkania. Ja jestem w tym programie razem z Tomkiem chyba najwcześniej, bo robiłem i kurs instruktora u ciebie w Krakowie, i od 2004 roku kiedy Cię poznałem w Gdańsku po raz pierwszy, cały czas współpracujemy i nie ukrywam, że ta współpraca dużo mi dała, można powiedzieć że prawie wszystko. Całą tę wiedzę dzięki tobie tutaj poszerzałem głównie. Ten program ciągle ewoluuje i te materiały, które od ciebie otrzymywałem, cały czas z nich korzystamy i to tak na zasadzie kuli śniegowej się rozwija. Taka mała była ta kula, a teraz cała rzesza nowych trenerów działa już w tym programie. Uważam, że te szkolenia powinny odbywać się coraz częściej, w takiej formie jak obecnie.

Arkadiusz Rutowski (Gostynin): Też jestem zadowolony, bo miałem możliwość przyjazdu, spotkania, że skończyło się to on-line, gdzie ze względu na porę człowiek różnie funkcjonował podczas tych spotkań; poszerzenie wiedzy trenerskiej, wymiana doświadczeń podczas zadań i ćwiczeń, które wykonywaliśmy, spojrzenie innego trenera, czasem dobór odpowiedniego słowa, słowo-klucz jak ja to nazywam, żeby dotrzeć do dziecka; jakiś pomysł (prawy bark u zawodników) gdzie mogłem zapytać, a ktoś mi podpowiedział jak to rozwiązuje; fajna sprawa i z tym wychodzę pozytywnie. Jaki mam wniosek: fajnie się ogląda gotowy wytwór takich zawodników na świecie, ale my też mamy Natalkę, mamy innych polskich zawodników, też jakiś materiał do pokazywania, dlaczego o tym mówię, bo zaczynając pracę z tenisem stołowym też rzucam jakieś nazwiska naszych zawodników, bo wiem, że taki adept szybciej w Polsce spotka Natalię Partykę na jakimś meczu ligowym i jest to dla niego jakiś dodatkowy bodziec i autorytet w tej dyscyplinie sportu. Dziękuję i cieszę się, że mogłem zobaczyć i poznać nowych trenerów, z którymi się spotkamy i będziemy wspominać miło to szkolenie.

Stanisław Szydło (Sosnowiec): Na początku chciałem podziękować wszystkim uczestnikom i prowadzącym za wspaniałą atmosferę, świetnie się tutaj czułem i było mi bardzo przyjemnie przez te trzy dni tutaj przebywać. Co do samego szkolenia to muszę powiedzieć, że moje oczekiwania były nie tylko skonkretyzowane jedynie na to szkolenie, ale muszę je cofnąć o wiele lat wcześniej. W 1997 roku założyłem klub i nie miałam jakiegoś centralnego prowadzenia tego klubu w oparciu o jakiekolwiek środki budżetowe i w związku z tym przez te 30 lat pojawiały się różnego rodzaju akcje szkoleniowe, propozycje jak to robić, natomiast nigdy nie było tak, że taki program ujrzał światło dzienne, był wspierany finansowo przez budżet naszego kraju i jest zatwierdzony przez PZTS. Dla mnie jest to po prostu milowy krok, że możemy szkolić i stworzyć własny system. Życzyłbym sobie w przyszłości, żeby ten system nie był powielany na podstawie systemów chińskich czy jakichś innych, tylko żebyśmy sami stworzyli coś, żebyśmy byli w stanie przeskoczyć tych najlepszych. Najbardziej mnie zadziwiła tutaj rzecz, że jesteśmy w gronie 30 osobowym i gdy oglądamy filmy szkoleniowe, to mam wrażenie, że trenerzy chińscy zarówno jako kobiety i jako mężczyźni traktowani są na równi, że tyle samo filmów jest z trenerkami jak i trenerami. Życzyłbym sobie żeby nasze grono było w przyszłości powiększone o większą ilość pań, bo byłoby to z pożytkiem dla sportu żeńskiego w naszym kraju, to jest aspekt często zaniedbywany.

Jeśli chodzi o prowadzenie, Jurek twoja mrówcza praca jest nieprawdopodobnie merytoryczna i daje dużo konkretów, na których my się możemy oprzeć jako trenerzy. Obecność jednych z najlepszych trenerów, zawodników czy postaci PZTS dodaje prestiżu temu spotkaniu. Jeżeli możemy czegoś dotknąć, posmakować, to znacznie lepiej to przyswajamy niż kwestia czytana czy on- line. Kontynuacja tych szkoleń jest jak najbardziej wskazana i ten program należy rozwijać cały czas go modernizować (jak powiedział Stefan). Być może w przyszłości powstaną jakieś inne programy, w innym kierunku prowadzące szkolenia zawodników i wtedy trener będzie miał wybór z jakiego programu korzystać, wtedy będzie można powiedzieć o polskiej szkole tenisa stołowego, a nie wzorowaniu się na innych utartych wzorcach. Bardzo dziękuję wszystkim i organizacyjnie pani Marcie, szacunek za to wszystko, było naprawdę super i myślę, że będę mógł się w tym gronie jeszcze z Państwem spotkać wielokrotnie. Dziękuję ślicznie.

Kazimierz Wiszowaty (Gotyk Toruń): Przyjeżdżając, bardziej byłem zaciekawiony jak wygląda takie szkolenie, bo od ponad 20 lat szkolę zawodowo, zajmuję się tylko tym, więc mam jakieś doświadczenie. Mam małe dzieci i młodzież, byłych zawodników, którzy jeszcze grają. Zamierzam stworzyć taką grupę młodych trenerów i nie wyobrażam sobie, żeby nie zaliczyli takiego szkolenia tutaj, żeby w tej formie później prowadzić klub. Spotkania on- line mnie już zainteresowały, a teraz to spotkanie na żywo potwierdziło, że warto to robić, to jest duży plus i będę kontynuował tę pracę. Będę zachęcał kluby, żeby wysyłały trenerów na takie szkolenia, żeby trenerzy się rozwijali, żeby pozyskać jakąś grupę młodzieży, szkolić, a talenty szlifować dalej w takich klubach jak Grodzisk, żeby wchodziły do kadry Polski. Sama idea i system jest podstawą żeby stworzyć silny tenis stołowy i żeby cały świat wiedział (a nie tylko Europa), że w tam w Polsce jest takie szkolenie i że coś się robi. Dziękuję wszystkim za ten pobyt tutaj, bo naprawdę było fajnie, wszyscy z dużym zaciekawieniem na te spotkania przychodzili i też ode mnie dużo zyskiwali, bo też mnie pytali o dużo rzeczy, więc było mi bardzo miło, że mogłem się podzielić swoim doświadczeniem. Dziękuje bardzo.

Dawid Janicki (Szczecin): Przystąpiłem do tego programu generalnie niedawno, m.in. dlatego, że dowiedziałem się, że został objęty szkoleniem. Ja jestem nowicjuszem, ani nie byłem zawodnikiem, ani nie mam kontaktu u siebie z zawodowcami. Przyjeżdżając tutaj miałem nadzieję dowiedzieć się na co zwracać uwagę, jak niektóre rzeczy robić, jak pokazywać, Tutaj miałem okazję na sobie odczuć czy dobrze pokazuję np. topspina, kilka poprawek dostałem „po uszach” i to jest wielki plus. Myślałem, że tu będą takie osoby początkujące jak ja i będzie mi prościej, jak już wszedłem tu do towarzystwa, do was koleżanki i koledzy, to się troszkę przeraziłem, bo wszyscy na takim poziomie grają i pomyślałem „co ja tutaj robię”. Ale refleksja moja jest taka, że gdyby byli tacy ludzie jak ja, to bym się być może za wiele nie nauczył, bo człowiek się uczy tylko od lepszych, gdy przegrywa z lepszymi, to też się czegoś uczy. Na koniec chciałbym podziękować za taką miłą atmosferę.

Karol Kania (Stepnica, województwo zachodniopomorskie): Jakie miałem oczekiwania? Przede wszystkim chciałem odświeżyć wiadomości nabyte podczas takiego samego szkolenia w Brzegu Dolnym i podczas szkolenia on-line. Na jawie, na wizji jest zdecydowanie lepiej. Na szkoleniu on- line mówiłem, że bez tego się nie da już, więc bardzo się cieszę, że mogłem w tym uczestniczyć po raz drugi i mam nadzieję, że takich okazji jeszcze będzie więcej. Oczekiwałem także wymiany doświadczeń, spodziewałem się, że będzie wielu trenerów fajnych, ale nie spodziewałem się, że będzie śmietanka trenerska, trenerzy prowadzący kadry narodowe, prowadzący wspaniałe kluby, jak Tomek i Marek, to jest chyba dla mnie najcenniejsze. Nawet będąc w swojej grupie patrzyłem jak trenerzy innej grupy demonstrują i na co zwracają uwagę, jest to dla mnie duży plus tego szkolenia. Co poszło dobrze? Myślę, że generalnie wszystko tutaj poszło dobrze. Na poprzednim szkoleniu też była mowa o GRIPie, ja pracuję w szkole (w klubie jestem sam) i tego czasu brakuje na to podsumowanie. Teraz więcej uwagi przywiążę do tego GRIPa, bo faktycznie dziecko samo musi analizować pewne rzeczy. Od razu przejdę co jest do poprawienia na tym szkoleniu, bo to co tutaj robiliśmy, nie do końca oddaje pracę z dziećmi. Tu zawodnik wielokrotnie był lepszy od trenera, a specyfika FUNdamentów 1 to praca z dziećmi. Można by wykorzystać grupę dzieci, którą prowadzi Grzegorz. Był taki pomysł, z którego się bardzo cieszyłem, a który niestety nie został zrealizowany, żeby przyjechał trener z dwójką zawodników z każdego klubu. To byłoby fajne i dla zawodników i dla trenerów. Trenerzy pracowaliby faktycznie na dzieciach, a one byłyby zaangażowane. Każdy mógłby spróbować popracować z zawodnikiem, którego nie zna osobiście, nie wie jakie ma wady. Jakie mam refleksje? Uczestniczyć w kolejnych szkoleniach, człowiek się całe życie uczy. Jeden z kolegów powiedział, że dobrą rzeczą byłoby, gdybyśmy mogli uczestniczyć w treningach innych klubów w charakterze obserwatorów. Jestem sam i nie mam od kogo podpatrywać, nie ma starszych, dobrze ułożonych technicznie zawodników, żebym mógł popatrzeć na ten warsztat trenerski kilku trenerów i coś z tego wyłuskać. Ja wiem, że są jakieś tajemnice, że nie każdy trener nam to sprzeda, ale na poprzednim szkoleniu Jurij Fomin powiedział nam kilka cennych uwag, które ja wykorzystuję w treningach i nie sądzę żeby to była jakaś wielka tajemnica. Wymiana tych doświadczeń też nam dużo dała. Podpatrywać zawodowców jest warto, na pewno. Wnioski: takie szkolenie ładuje akumulator. Dzięki temu jak wrócimy, będziemy unikali rutyny, bo jak człowiek pracuje wciąż tak samo, to popada w jakiś marazm, pewne rzeczy umykają, nie zwracamy uwagi na podstawy. Dlatego to szkolenie jest bardzo cenne, da mi na pewno wiele. Jeszcze taki wniosek, w każdym województwie są trenerzy kadry wojewódzkiej i dobrze by było, żeby oni też wzięli udział w takim szkoleniu, żebyśmy nadawali na tych samych falach, bo później się okazuje, że ja uczę w jakiś sposób, dziecko jedzie na zgrupowanie, a trener kadry wojewódzkiej zaczyna mi prostować na tej kadrze i robi to od innej strony. Dziękuję.

Marek Chrabąszcz: Witajcie, przyjeżdżając tutaj myślałem, że będę miał inną rolę, ale Jurek mnie poprosił i zgodziłem się z miłą chęcią pełnić tę rolę, bo podobnie jak Jurek lubię się dzielić wiedzą i wszelkie niuanse starałem się przekazywać tym swoim grupom. Przyjechałem z nastawieniem, że będę się czegoś nowego uczył, coś nowego poznam. Jestem trzeci lub czwarty raz na FUNdamentach 1, ja lubię ten sam film obejrzeć dwa, trzy razy pod rząd i zauważyć te szczególiki, które miały wpływ na akcję. Tak samo na FUNdamentach, byłem raz, drugi ale tego akurat nie usłyszałem, bo np. było za głośno, może się nie skupiłem, a teraz to zauważyłem. Polecam wszystkim na przyszłość, żeby odświeżać Fundamenty, bo na każdym szkoleniu jest coś nowego, coś innego i do tego dochodzi wymiana naszych myśli trenerskich. Ja dowiedziałem się dużo rzeczy i przekazując swoją wiedzę, dostałem też dużo informacji zwrotnych (np. „ja to od ciebie kupuję”). To co mi wyszło, to że przekazałem moim grupom w większości esencję niektórych szczegółów: jak nauczać, na co zwrócić uwagę, co jest ważne w nauczaniu poszczególnych elementów. Postawa trenera, modulacja głosu, to też są ważne aspekty i zauważyłem że wszyscy notowali te moje spostrzeżenia, bo są dla nich ważne i chcą to wykorzystać.

Co jest do poprawienia? Dla mnie osobiście to umiejętność słuchania, to jest moja wada, bo przerywam, nie daję kończyć, to jest do poprawienia. Co do szkolenia, to brakło mi Jurku tego co robiłeś kiedyś na FUNdamentach 1 , pokazów jeden do jednego, tak zaczęliśmy w pierwszym dniu, było bardzo dobrze. Dlaczego o tym mówię, ponieważ część trenerów wykonywała źle dane uderzenie, skorygowaliśmy i zaczęli robić to dobrze. Nie wiemy na jakim etapie są kolejne uderzenia, topspiny, nie zawsze imitacja dawała nam to, że widzieliśmy wszystko, co robiliśmy przy stole. Więc więcej naszej indywidualnej imitacji, żebyśmy sprawdzili czy faktycznie dany trener dobrze pokazuje, bo pierwszego dnia trenerzy troszkę inaczej pokazywali. Tego wskazania indywidualnego mi brakło, czy trenerzy rzeczywiście dobrze pokazują. Zabrakło mi też Jurku (nie wiem, bo nie byłem na szkoleniach on-line) pokazania tej techniki prostej, żeby każdy trener uzmysłowił sobie ten ruch, podstawowe zasady każdego uderzenia. Pytały mnie się różne osoby czy to ma być stąd ręka, czy stąd. Odpowiedź z sali: „tak, było to on-line pokazywane bardzo dokładnie, każdy dostał 10 GB filmów instruktażowych”. To w takim razie trzeba ewentualnie zweryfikować czy każdy to umie pokazać. Podzielam też zdanie, żeby było więcej pracy z grupami, myślałem jak to logistycznie zrobić, czy prowadzić cały trening, czy podzielić na dwóch trenerów. Jakie są moje refleksje? Takie szkolenia są bardzo przydatne. Uczmy się, doświadczajmy, wymieniajmy wiedzę, powtarzajmy, jak już wcześniej powiedziałem. Na każdym szkoleniu  spotkamy innych ludzi, z którymi możemy się wymienić „jak ja to robię- jak ty to robisz”. Powtarzajmy kolejne moduły i całe FUNdamenty, bo naprawdę na każdym kolejnym dowiemy się czegoś nowego. Zachęcam do kontynuacji, mamy w miarę wspólną wizję i ten sam cel. Jak przejdziecie, tak jak ja, wszystkie FUNdamenty od 0 do 5 to tenis stołowy poukłada wam się jako jedna wielka złożona całość. To jest reklama dla Jurka, ale zachęcam, bo naprawdę warto skorzystać. Nie zawsze się z Jurkiem zgadzam, Jurek o tym wie, często polemizujemy, ale biorę to co najważniejsze, dużo rzeczy ważnych przekazuję i dużo dla siebie biorę.

XY: Ja byłam na FUNdamentach już 4-5 lat temu i odświeżałam to szkolenie w Drzonkowie, Strzelinie, Brzegu Dolnym, więc jestem z FUNdamentami od początku, i powiem szczerze, że cieszę się, że jestem tutaj dzisiaj, ponieważ każde spotkanie i każdy moduł jest inny. Też brakowało mi tutaj tych filmików, ale widziałam je już wcześniej. Dla mnie jako początkowego trenera, który ma małe dzieci, ważna jest ta struktura podstawowego ruchu, a nie te zagrania, które są na wyższym poziomie, bo ja tych wszystkich niuansów nie widzę, to jest dla osób, którzy pracują z  zawodnikami już ukształtowanymi. Ja zajmuję się takim 5-7 latkiem, który jeszcze nie umie utrzymać piłeczki na rakietce. Cieszę się, że spotkałam się z tak licznym gronem ludzi, którzy też pracują z małymi dziećmi, dowiedziałam się jak wy pracujecie w swoich klubach, jak przykładowo pilnować uchwytu, bo to jest bardzo ważne u małego dziecka, jakie macie metody pracy. Dla mnie to spotkanie było bardzo owocne i jeśli będzie kolejne to z chęcią wezmę udział. Dziękuję pięknie!

Paweł Mazuryk: Ja również odświeżam FUNdamenty, które były w Brzegu Dolnym, niby te same FUNdamenty, ale całkiem inne. Poznanie bardziej tego systemu GRIP i wprowadzenie go w mikrotreningi bardzo mi pomogło i nauczyło tego, czego oczekiwałem, czyli poznania tajników od doświadczonych trenerów. Naprawdę więcej takich szkoleń, bardzo bym chciał w nich uczestniczyć. Dziękuję Jurku, że mogłem tutaj być i wam wszystkim za współpracę.

Grzegorz Kowalski: W FUNdamentach uczestniczyłem po raz pierwszy, jest to dla mnie fantastyczne doznanie przyznam, bo zajmuje się tenisem. Przyjechałem, bo chciałem jak najwięcej zdobyć wiedzy , zobaczyć jak robią to bardziej doświadczeni koledzy, fantastyczni ludzie. Chciałem poznać jak można zarazić dzieci tą pasją do tenisa, a tu jest naprawdę tak wielu pasjonatów. Co poszło dobrze na tym szkoleniu? Bardzo ambitne podejście do tych zadań, bo tutaj każde zajęcia były konkretne, fajny sposób przekazywania wiedzy. Atmosfera to wiadomo była super! Jeśli chodzi o dobre rzeczy to nazewnictwo, uderzenia, od czego zacząć, jak dzieci wprowadzać w arkana tej wiedzy. Co do poprawienia? Nie ma nic, tylko żeby jak najczęściej spotykać się, żebyśmy mogli się od siebie uczyć, przekazywać tę wiedzę. Wiedza, która miałem, to sobie poukładałem, jest to dla mnie ogrom tej wiedzy. Fantastyczna metoda GRIP, nie miałem możliwości z tym pracować, a rozwija dzieci. Widzę jak to będzie jak wrócę zmotywowany, uskrzydlony, naładowany. Już mam pomysły jak to wszystko wprowadzać i będę uczył młodzież u nas, żeby dalej rozwijali się. Dziękuję pani Marcie za zaproszenie i jak przyjadę tu ponownie, będę chłonął tę wiedzę.

Hubert Kopczyk (Krosno): Moim celem było nauczyć się jak prowadzić trening. Będę dopiero rozpoczynał pracę z dziećmi, bo do tej pory trenowałem jako zawodnik i też trenowałem bardziej zaawansowane dzieci. Nie miałem pojęcia w jaki sposób podejść do dzieci, jak wszystko zademonstrować i myślę, że ten cel tutaj osiągnąłem, że nauczyłem się wszystkiego, czego chciałem się nauczyć. Poznałem tę technikę GRIP, nauczyłem się jak z nią działać, ona pomaga usprawnić trening i go poukładać. Zobaczyłem w jaki sposób mogę podchodzić do tych dzieci, jak tworzyć relację, jak ich słuchać, wyznaczać sobie cel „po co przychodzę na trening” i „co ja chcę zrobić”, Cieszę się, że poznałem tyle osób, usłyszałem wiele ciekawostek od trenerów. Dziękuję.

Jakub Polański (Rawa Mazowiecka): Co do moich oczekiwań odnośnie tego szkolenia, to przyjechałem, żeby po raz kolejny odświeżyć wiedzę. Pierwszy raz uczestniczyłem w tym szkoleniu w Grodzisku Mazowieckim i bardzo mi się podobało. Uczestniczyłem również w szkoleniu on-line ze względu na pandemię. Chciałem skorzystać z takiej możliwości, przyjechać do Gdańska, usłyszeć cenne informacje od innych trenerów, bardziej doświadczonych. Ja sam od 13 lat byłem zawodnikiem a od trzech lat zacząłem pracę z najmłodszymi, dopiero więc wkraczam w etap trenerski. Na pewno bardzo ciekawych rzeczy się tutaj dowiedziałem i jak wrócę do siebie, to będę się starał wykorzystać tę wiedzę. Dziękuję bardzo serdecznie wszystkim osobom, z którymi mogłem uczestniczyć w tym szkoleniu.

Tomasz Redzimski (Bogoria): Ja na to spotkanie przyjechałem z ciekawością, skąd jesteście, jak pracujecie, też ciekawy waszego nastawienia, z jaką chęcią będziecie się uczyć i żeby zorientować się co się dzieje w kraju na poziomie FUNdamentów1 poprzez projekt Pingpongowe marzenia. Chciałem też wesprzeć Jurka w pracy i też od siebie wesprzeć was w waszej pracy, żeby ułatwić ten proces, usprawnić go, żebyście się nauczyli jak najwięcej w trakcie tego krótkiego spotkania. Myślę, że warto zrozumieć, że nie można wszystkiego na trzydniowym spotkaniu zrobić i jeśli jest pewien plan, to trzeba się na nim skupić, skoncentrować na jego realizacji. Jeśli Jurek wybrał coś do programu tych spotkań, a pracuję z Jurkiem jako zawodnik od 14 roku życia, a potem jako trener już prawie 20 lat, to znaczy, że to jest bardzo istotne. Jeśli to jest istotne, to trzeba się na tym skupić i to robić. Dobrze jest podarować sobie dygresje. Jeśli są jakieś pytania odbiegające od planu, to moim zdaniem lepszym pomysłem jest porozmawiać o tym wieczorem albo w przerwie, ale według mnie powinniśmy się trzymać planu, skupić uwagę i energię na realizację tego, co trzeba omówić a potem zrobić, czyli mikrolekcje. Moim zdaniem to jest świetna rzecz i widać  było jak prosty plan, wynikający z mikrolekcji: określenie celów, potem pokazanie jak ma wyglądać dana technika, potem określenie trzech rzeczy -czyli niby proste rzeczy, a ile sprawiają nam trudności. Cała prostota prowadzenia zajęć codziennych nie jest taka łatwa. Struktura jest prosta i ta prostota wg mnie jest piękna, ale to co potrzebujemy robić, to doskonalić się w tym, żeby sprawnie i wszystko jasno przebiegało: jak jasno określić cel, jak pokazać prawidłowo dane uderzenie czy daną kombinację, zastanowić się jakie to są te trzy podstawowe rzeczy. Następnym razem jak ja miałbym prowadzić mikrolekcje z następną grupą trenerów, to bym 2 minuty poświęcił na to, że jak ktoś się zgłasza do prowadzenia lekcji, to idzie na bok i robi notatkę: temat i cel „po dzisiejszej lekcji będziesz umiał to i to” albo „udoskonalisz kombinację np. atak forhend i atak szybki bekhend ”. Wbić sobie do głowy i zapisać „atak szybki forhend w połączeniu z bekhendem to gramy tak i tak” i pokazujemy (żeby uniknąć zasypywania informacjami), mamy tylko pokazać „tak i tak”. Tylko dwie minuty takiego przygotowania i skupienia się „co mam zrobić” i zaczynam mikrolekcje. Wydaje mi się, że to by ograniczyło ten stres , który wiązał się często z prowadzeniem treningu, bo widać było często tremę. Może ja też coś takiego robiłem, że wy trenerzy byliście skrępowani, chciałbym żeby osoba zgłaszała się łatwiej i szybciej „zgłoś się i ćwicz, próbuj dalej, najszybciej się wtedy nauczysz”.

Jeśli chodzi o wnioski to porozmawiam z firmą, z którą współpracuję, na temat skonstruowania takiej rakietki, która by była przygotowana do szkolenia najmłodszych, niczego nie obiecuję ale jestem ciekaw ich reakcji. Myślę też że spotykamy się, żeby przede wszystkim pracować, a dobra atmosfera to czasami kojarzy się z za dobrą atmosferą, a proces nauki przede wszystkim powinien się kojarzyć z dysonansem poznawczym, jak jest za miło, to nie ma postępu po prostu, a my mamy się uczyć, pracować. Im częściej spotykamy się z dysonansem poznawczym „myślałem, że to tak, a to inaczej” to tym lepiej, a to jest, moim zdaniem, bardzo zdrowe i bardzo nam potrzebne. W związku z tym, jeśli Staszek powiedziałeś coś takiego, że „są to utarte wzorce”, to ja zadaję pytanie: To ile klubów to robi w Polsce? Nawet my to robimy na 5 (od 1-10), w takim razie kto to robi? Jakie są utarte wzorce? Ten poziom, który jest tutaj określony, kto z was robi na 9 lub 10? My na 5. Jakieś kluby superligi robią to na 9 czy 10? Ten program dopiero u nas w Polsce raczkuje, więc tu nie ma mowy o żadnych utartych wzorcach. Jak my będziemy wszyscy to robić na 5, to zobaczycie ile medali będziemy zdobywać na Mistrzostwach Europy. Z sali: ”zagranicznych”. To jest mistrzowski przykład, dobra zasada, uczymy się od mistrzów, moim zdaniem świetna zasada.

Druga sprawa- tajemnice, nie ma żadnych tajemnic. Może ktoś ma jakieś tajemnice, ale my nie mamy żadnych w klubie. Jak ktoś chce coś wiedzieć jak my robimy w klubie, to wam powiem, również to czego nie robimy, a co wy możecie zrobić znacznie lepiej. Chce ktoś przyjechać do Bogorii z dziećmi, to przyjedźcie na szkolenie. Jeśli my robimy na 5 a ty opanujesz całą tę procedurę, to będziesz robił znacznie lepiej niż Bogoria. My mieliśmy świetny okres, a potem zapaść, bo jak trener wyszkolił grupę FUNdamentów 1 i po trzech latach zaczął z tą samą grupą pracować na poziomie Fundamentów 2, i musieliśmy zatrudnić nowych trenerów nieprzeszkolonych w FUNdamentach 1, to mieliśmy zapaść poziomu, mamy dziurę ogromną. Całe pokolenie źle wyszkolone. Ze swoim poziomem (ze względu na to, że mamy dziurę) ogracie nas bez żadnych problemów. Klub, który jest medalistą Mistrzostw Polski, ogromny budżet, ale spokojnie nas ogracie.

Trzeci bardzo ważny wniosek to skupienie na tym, co od nas zależy: jeśli ja po tym szkoleniu pojadę do Bogorii i lepiej określę cel, lepiej pokażę jak ma wyglądać całe ćwiczenie, dobrze na każdym treningu sformułuję trzy najważniejsze rzeczy, potem świetnie dobiorę ćwiczenia, przeprowadzę je i zrobię podsumowanie, to jest to, co ode mnie zależy w 100%. Nie mam najmniejszego wpływu na to, jak się będzie polski tenis stołowy rozwijał, za ile lat będzie potęgą, to są fantazje, natomiast skupienie się na tym, co ode mnie zależy, jest dla mnie najważniejszą rzeczą, a potem jechać na zawody i was wszystkich ograć, to jest moja sprawa, mój interes. Jeśli z pięciu mamy robić 6, 7, 8, 9, 10 na tym poziomie i potem w końcu, żeby FUNdamenty  były robione na 10 w Grodzisku, wtedy was ogram i wszystkich w Europie ogramy, to jest nasz cel. Z sali: „na świecie”- tak na świecie, to jak będziemy robić na 9-10, ale coś mi mówi, że robiąc na 5 to nie damy rady, ale byłoby świetnie włączyć się do gry o mistrzostwo olimpijskie i mistrzostwo świata. Potrzebne jest skupienie na tym, co w 100% leży w naszej gestii, a nie fantazjowanie na temat innych osób. I jeśli miałbym zamknąć tę moją przydługą wypowiedź to: koncentracja na tym co leży w naszych rękach i potem wyjeżdżamy do klubu i robimy pierwszy krok, drugi, piąty, i określamy swój trening „o to był dobry trening, wszystko zrobione”. I ja to zamierzam robić w Grodzisku.

Jerzy Grycan: Dziękuję za to spotkanie, za udział trenerów i koordynatorów. To ogrom refleksji, zgramy je, spiszemy i jeśli ktoś nie życzy sobie wymieniania go z imienia i nazwiska, to proszę o informację teraz, e-mailem lub smsem. To jest bardzo bogate podsumowanie i teraz jest to do przetrawienia. Chcę, aby nasz tenis stołowy osiągnął najwyższy światowy poziom, studiuję między innymi chiński tenis stołowy ponieważ Chińczycy są najlepsi, jeżeli San Marino zdobędzie mistrzostwo olimpijskie i mistrzostwo świata, to ja tam natychmiast pojadę i zacznę się uczyć włoskiego. Oczywiście, że chodzi o zbudowanie systemu, który jest lepszy od chińskiego. Dotąd FUNdamenty były przeważnie kameralne, a tutaj była duża grupa, która mogła zafunkcjonować dzięki koordynatorom. Wasz udział, chęć uczenia się, zaangażowanie, ta serdeczność -to fantastyczne i za to wszystko Wam dziękuję. Również cała praca organizacyjna pani Marty jest nieoceniona. Władze Związku i inni sponsorzy dali dyspozycję i środki na to szkolenie. Za to dziękujemy. Wszystko ma naturę systemową- ktoś dał informacje, ktoś zebrał środki -szereg czynników decyduje o tym, co się osiąga. Te wszystkie refleksje, to jest efekt pracy wielu ludzi i trzeba ich uszanować. Ja bardzo dziękuję każdemu z was za wkład i za to, co się tutaj zadziało. Działajmy, idźmy dalej zgodnie z tymi różnymi wnioskami. Wg współczesnej wiedzy o badaniach operacyjnych, w każdej uczącej się organizacji szczególne znaczenie ma tak zwany „kapitał społeczny”- jak ludzie nawiązują kontakty, relacje, jak się wymieniają komunikują, to wszystko działa na plus. To spotkanie uważam za bardzo cenne, tylko rozwijać dalej. Też czuję się uskrzydlony tym spotkaniem.