Refleksje Jana Ciepiała po obejrzeniu filmu “Bragden” o tym jak Szwedzi pokonali Chińczyków w tenisie stołowym:  “jesteśmy słabsi, więc jedziemy się od nich uczyć”, “zrozumieliśmy, że bez ciężkiej pracy nigdy ich nie dościgniemy”. 

Zdjęcie źródło: Webb-TV – Se Bragden, dokumentär i SVT Play webb-tv.nu
 

 Bragden – Szwedzki Przepis Na Sukces

 Obserwowaliśmy Chińczyków ucząc się przy okazji każdego treningu oraz sparingu.                                                                                                                                                                                            Jan Ove Waldner

                                                                                                                                                                                                                               Ostatnio sporą popularnością cieszą się programy kulinarne. Telewidzowie mają okazję podziwiać najwybitniejszych kucharzy w akcji. Gastronomów, którzy nierzadko zyskują miano celebrytów. A wszystko za sprawą przepisów kulinarnych. Wyobraź sobie, że pewnego dnia włączasz telewizję i jesteś świadkiem  jak trener tenisa stołowego dzieli się na antenie programu sportowego przepisem na tytuł mistrza świata. Przepis na produkcję czempiona. Hm, brzmi ciut absurdalnie, dopóki nie zobaczysz filmu Bragden. Autorzy udokumentowali w tym niespełna godzinnym materiale filmowym przepis na sukces w tenisie stołowym. W artykule postaram się omówić składniki przepisu na zwycięstwo made in… Sweden. Gdy byłem chłopcem często oglądałem występy Waldnera oraz Perssona w telewizji. Jan Ove Waldner oraz Jorgen Persson. Dream team. Działo się to na początku lat dziewięćdziesiątych. Wtedy triumfowali. Trenowałem tenis stołowy i zdawałem sobie sprawę, że to co wyczyniają reprezentanci Szwecji przy stole nie jest łatwe a jednak swoboda z jaką kontrowali topspiny i prowadzili grę roztaczała iluzję, że drużynowi mistrzowie świata urodzili się genialni i nie musieli ciężko pracować na swój sukces. Bragden pozwolił mi zrozumieć jak bardzo się myliłem. Skoro sam talent to za mało, aby triumfować na prestiżowych turniejach, co liczy się jeszcze? Co stanowi o istocie międzynarodowego sukcesu? Oddajmy głos bohaterom filmu Bragden.            

                POKORA  

Szwedzi nie zadzierali nosa. Głośno mówili – jesteśmy słabsi od Chińczyków, więc jedziemy się od nich uczyć. Wyjeżdżamy do Azji na korepetycje. Ko-re-pe-tycje! Dziś takie zachowanie jest niemodne. Dziś większość trenerów wie wszystko, więc pozostaje im uczyć się od samych siebie…  Przez wiele lat – włączając w to turnieje międzynarodowe oraz sparingi – Szwedzi zbierali baty od Chińczyków. Cięgi, nazwijmy rzeczy po imieniu. Niech za przykład posłuży turniej Drużynowych Mistrzostw Świata, który odbył się w Tokio w 1983 roku. Szwedzi ulegli Azjatom 0-5. Przegrali też z kretesem z reprezentacją Chin w pokrewnych imprezach sportowych w latach 1985 oraz 1987. W 1987 roku Drużynowe Mistrzostwa Świata odbyły się w New Delhi. Czy istniały wtedy przesłanki, że niebawem role odwrócą się? No właśnie istniały?

                FUN  

 Waldner wspominał przy okazji wielu wywiadów oraz w filmie Bragden, że traktował potyczki z Chińczykami – przede wszystkim – jako świetną zabawę. Fun zawsze był na pierwszym miejscu spychając wynik na dalszy plan i powodując stan optymalnej gotowości. Wielu sportowców nazywa taki stan – Flow. Waldner wspominał o „Zonie”. Radość i „zona”. „Zona” i radość. Te aspekty napędzały się wzajemnie.

                PRACOWITOŚĆ   

Wyjazdy szkoleniowe do Chin wycieńczały Skandynawów ale jak wspominał legendarny szkoleniowiec kadry Szwecji – Glenn Ostch: ,,Obserwując Chińczyków zrozumieliśmy, że bez ciężkiej pracy nigdy ich nie dościgniemy’’. Szwedzi trenowali na granicy wytrzymałości i nie poddawali się. Appelgren w jednym z wywiadów wspomina, że był szczęśliwy, iż w końcu mógł się na hali zarżnąć, gdyż niczego bardziej nie pragnął!

                POSTAWA

Reprezentanci Szwecji wspominali w filmie, że mieli ochotę wykrzyczeć Azjatom w twarz – przyjdzie czas, że was pokonamy! Słyszycie? Waldner, ani żaden z jego drużynowych kompanów nigdy nie stracili wiary w możliwość poskromienia Chińczyków. Ich wolę zwyciężania podsycała świadomość, że starszy kolega po fachu – a mowa o Stellanie Bengtssonie – sięgnął wielokrotnie po tytuł Mistrza Świata w tenisie stołowym. Z wyśmienitego wzorca czerpali inspirację. Jorgen Persson niejednokrotnie wspominał, że chęć powtórzenia sukcesu Bengtssona motywowała go do katorżniczej pracy. A co gdyby Bengtsson nigdy się nie urodził? Czy bez marzeń i wzorca godnego naśladowania Szwedzi udźwignęliby ciężar rywalizacji z Azjatami? Tym zawodnikom, którzy twierdzą, że trening mentalny jest nieistotnym komponentem szkolenia, bo ważne jest tylko żeby się spocić, film Bragden może dać do myślenia. Potęgę drużyny szwedzkiej zbudowały w równym stopniu marzenia co trening, Marzenia, wiara, pasja, radość i głód sukcesu.

                MAŁY ŚWIAT

Glenn Ostch snuł wizję solidnego zaplecza treningowego dla reprezentantów Szwecji. Ponad sto dni w roku zawodnicy spędzali na zgrupowaniach kadry narodowej. Reszta czasu upływała im pod dyktando treningów klubowych, występów ligowych oraz turniejów, które odbywały się w Azji. Uczestniczyli w nich po to, by nabierać doświadczenia w grze przeciwko reprezentantom różnych stylów. W Europie dominował wtedy model jednostronnego ataku topspinowego a defensorzy odchodzili do lamusa historii. O przedstawicielach pokolenia kombi-ataku szkoda nawet wspominać. Wymierający gatunek. W Azji zachowano tradycję różnorodności stylowej. Dzięki temu Chińczycy rozwijali się szybciej od Europejczyków. Różnorodne bodźce wspomagają i stymulują rozwój umiejętności. Glenn Ostch przykładał wielką wagę także do atmosfery panującej w drużynie. Fundament profesjonalnego szkolenia ugruntował na mocy przyjaźni i scementował palisadą szczerej komunikacji. Każdy z reprezentantów czuł się ważny, potrzebny. Każdy był częścią drużyny. Mikael Appelgren wspomina w Bragden, że czuł iż stanowi jedność z zespołem. Zawodnicy wspierali się  w czasie treningów oraz w trakcie turniejów. Każdy każdemu dobrze życzył. Jak widać na przykładzie mistrzów świata zasada dziel i rządź nie sprawdza się w sporcie. No chyba, że nie celujemy w sukces. Bez grupy wsparcia treningowego trudno wypracować lub nawet wyobrazić sobie międzynarodowy sukces w seniorach. Jak idea małego świata funkcjonuje dziś w Polsce? Szwedzi uczyli się od Azjatów ale czy ktoś uczył się od Szwedów? Mam wrażenie, że idea małego świata dziś kuleje. Kluby posiadające prężne grupy treningowe jak w Grodzisku Mazowieckim, Toruniu, Luboniu lub w Czechowicach-Dziedzicach można policzyć na palcach. Niestety ale w większości klubów brakuje solidnych sparing-partnerów. Brak zaplecza treningowego powoduje, że tenisiści stołowi korzystają z prywatnych lekcji zwanych sztundami lub ze sparingów. Sztundy sporo kosztują i rzadko bywają konsultowane ze szkoleniowcami klubowymi. Brak spójności systemowej modelu treningowego może prowadzić do komplikacji techniczno-taktycznych. Łatwo sobie wyobrazić  jaki mętlik powstanie w głowie młodziczki, którą inaczej ustawia – w zakresie techniki oraz taktyki – trener klubowy a inaczej sztundziarz. Co do sparingów z tym samym sparing-partnerem, to przynoszą efekty tylko do czasu. Dzieje się tak dlatego, że ustrój przywyka do bodźców. Jeśli trenujemy ciągle z tym zawodnikiem, to z czasem czytamy go jak książkę, przyzwyczajamy się do jego techniki i nawet klasowe zagrywki antycypujemy. To spowalnia rozwój umiejętności. Nie chcę, być źle zrozumiany. Czasami jeśli klub nie zapewnia odpowiednich warunków, treningi w wymiarze pozaklubowym stanowią jedyną zdrową alternatywę rozwojową dla ambitnych zawodników. Trzeba jednak rozumieć i pamiętać, że taki model treningu może przynosić efekty w młodzieżowych kategoriach wiekowych, natomiast nie sprawdza się w seniorach. Sportowcy pokroju Ma Longa, Waldnera, Samsonowa szkolili się w prężnych grupach.

                ANALIZA

Ówczesny selekcjoner kadry Szwecji jest znany z powiedzenia: ,, kadrowicze jedli, trenowali, spali a ja jadłem, spałem, analizowałem’’. Ostch kojarzy mi się z dramaturgiem Racine. Artysta zasłynął z nietuzinkowej anegdoty. Otóż pewien arystokrata spotkał go pół roku po zamówieniu sztuki i spytał jak idzie praca? Racine odparł: ,,Dzieło jest ukończone. Teraz trzeba je tylko napisać’’. Takie porównanie obu dżentelmenów to oczywiście komplement. Ostch każdą strategiczną decyzję planował długo i ze szczegółami. Słynął z filmowania azjatyckich zawodników. Najpierw nagrywał rywali kamerą a potem żmudnie analizował materiał wideo. Taka analiza stanowiła punkt wyjścia do przewartościowania zasad taktyki. Bragden kadr po kadrze obrazuje ewolucję stylu gry Szwedów. Najpierw grali w półdystansie lub w trzeciej strefie uprawiając ,,fishing’’. Tak nazywali grę pasywną bekhendem z daleka od stołu. Dziś w żargonie ping-pongowym nazywamy ten element gry odrzutką. Chińczycy grali bardzo szybko i aktywnie nie pozostawiając złudzeń kto jest lepszy i czyja taktyka sprawdza się w praktyce. Szwedzi uczyli się i wyciągali wnioski z przegranych pojedynków, krok po kroku modyfikując technikę oraz taktykę. Gdy porównujemy mecze na początku filmu z pojedynkami końcowymi dostrzegamy drużynę szwedzką w nowej odsłonie. Podopieczni Glenna Ostcha skrócili dystans, poprawili szybkość reakcji i jakość gry w pierwszej strefie. Nie ustępowali już szybkością Chińczykom. Taki proces nie trwał jednak sezon ale wiele lat. Szwedzi wspominali, że trudno było im przestawić się z trybu prostych schematów treningowych zwanych elementami lub fragmentami regularnymi, na tryb gry nieregularnej zwanej bai-su, zwłaszcza jeśli chodzi o blokowanie. Każdy zamysł strategiczno-techniczny konsultował selekcjoner z zawodnikami. Waldner wspomina, że po każdym turnieju zostawali na obiekcie i przez wiele godzin analizowali taktykę a Persson wspomina, że byli do tego stopnia uświadomieni taktycznie i zmotywowani, że zbudzeni w środku nocy potrafiliby z miejsca konkurować z Chińczykami.                                                                                                     

                 OUTSIDERZY  

 Kontra-topspin w pierwszej strefie, flip bekhend z boczną rotacją, aktywny blok lub dynamiczny bekhend topspin – dla współczesnego pokolenia pingpongistów tak brzmią truizmy. Dla pokolenia tenisistów stołowych lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych tak brzmiały rewolucje. Waldner, Persson, Klampar – wszyscy oni byli geniuszami i wizjonerami, którzy wyprzedzili swoją epokę. Dziwi mnie, że współczesna literatura milczy na ten temat. Szwedzkie i węgierskie pokolenia mistrzów świata zbudowały sukces w oparciu o innowacje. Nie bójmy się eksperymentować. Historia lubi się powtarzać a skoro tak, istnieje jeszcze wiele rozdziałów do napisania o tenisie stołowym.   

Film Bragden, to skarbnica wątków szkoleniowych. Zawiera wiele cennych motywów, informacji, anegdot. Pora usystematyzować treść artykułu. Film uzmysławia, że:                                                                                                                  – Trening zbyt schematyczny nie imitujący warunków turniejowych nie sprawdza się w praktyce zawodów. Europejczycy przez wiele dekad trenowali niewłaściwie. Używali za mało wariantów nieregularnych w stosunku do Azjatów. Tę negatywną manierę zmienili reprezentanci Szwecji osiągając spektakularny sukces.                                                                                                    – Postawa i motywacja jest równie ważna jak struktura treningu.                                                                                                     – Bez pracy u podstaw w oparciu o prężne grupy treningowe sukces międzynarodowy w kategorii seniorskiej wydaje się być mrzonką.                                                                                                                                                                                         – Jeśli kluby nie zapewnią struktury szkoleniowej w ramach ,,małego świata’’ bardzo zdolni zawodnicy oraz niezwykle utalentowane zawodniczki mogą, co prawda, osiągać sukcesy na arenie krajowej lub nawet międzynarodowej – wspomagając się sztundami lub sparingami – lecz praktyka mistrzów świata wyklucza, że odniosą pokrewne sukcesy w seniorach.                    –  Cierpliwość to klucz do sukcesu. Nawet genialny trening nie materializuje efektów w trakcie sezonu. Na sukces trzeba pracować przez wiele lat. Waldner nie urodził się mistrzem świata! Waldner uczył się z przegranych pojedynków bycia czempionem!                                                                                                                                                                                  – Sukces potrzebuje aktorów oraz reżysera. Trudno wyobrazić sobie, że Szwedzi wygraliby konkurencję z Chińczykami bez wsparcia sztabu szkoleniowego. Glenn Ostch był postacią nietuzinkową. Posiadał doświadczenie, instynkt oraz wiedzę i lubił ryzykować.                                                                                                                                                                                      – Powtarzamy te same błędy. Kiedyś w Europie nadużywano niepraktycznych środków treningowych w formie elementów. Dziś w moim przekonaniu nadużywa się ,,modelu mistrza’’ bagatelizując narzędzia wczesnej indywidualizacji stylowej określane mianem modelu małego świata w ramach prężnej grupy treningowej.

                                                                                                                                          Jan Ciepiał