– Mój zawód to moja pasja – mówi Artur Daniel w rozmowie z portalem mojakontuzja.pl. 

Piłka nożna, piłka siatkowa, koszykówka – oto dyscypliny cieszące się największym zainteresowaniem w naszym kraju. Pan jednak postawił na tenisa stołowego. To raczej niecodzienny wybór.

Artur Daniel: Cała rodzina mojego ojca, dwóch wujków i dziadek grają w ping-ponga. Mieszkaliśmy w jednej kamienicy z tym wujkiem, który był akurat trenerem tenisa stołowego i siłą rzeczy łatwo było się tym zarazić.

Ping-pong stał się Pana sposobem na życie. Chyba można mieć jednak czasem go dość, gdy od lat obserwuje się tę szaloną piłeczkę, skaczącą wahadłowo na stole?

Nie, absolutnie. To mój zawód, moja pasja, a przy tym forma przyjemnego spędzania czasu. Cieszę się, że mogę uprawiać tę dyscyplinę i dzięki niej zarabiać też pieniądze.

Pewnie całkiem porządne…

Jeśli gra się na dobrym poziomie, to raczej tak. Pieniądze w polskim tenisie stołowym są coraz większe i myślę, że za 3-4 lata to nie jednostki, a większość środowiska będzie godnie tutaj zarabiać. Przyniesie to pewne korzyści dyscyplinie, bo ping-pong będzie jeszcze prężniej się rozwijać.

Ile godzin dziennie zawodowy tenisista musi spędzić przy stole, by utrzymać formę?

Wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji. Jeden zawodnik potrzebuje ciężkiego, siedmiogodzinnego treningu, a innemu wystarczą na przykład 3 godziny. ?rednio w Polsce trenuje się 2 razy dziennie po 2-2,5 godziny. Do tego dochodzą różne inne ćwiczenia pozaplanowe – fitness, siłownia oraz odnowa biologiczna. To wszystko daje łącznie około 6 godzin pracy. Żyjemy w czasach, gdzie konkurencja jest bardzo duża, i bez odpowiedniego przygotowania motorycznego praktycznie nie ma szans grać bardzo dobrze non-stop. Sam trening przy stole to dziś za mało.

Gra w ping-ponga nie wygląda na szczególnie skomplikowaną,  jednak nie każdy może osiągnąć wysoki poziom.

Potrzebna jest oczywiście odrobina talentu. Tenis stołowy ma jednak to do siebie, że może w niego dobrze grać wiele osób i w dodatku przez bardzo długi okres swojego życia. Mógłbym podać kilka przykładów zawodników, którzy uprawiają na poziomie europejskim ten sport jeszcze w wieku 45 lat. Ta granica wiekowa, w porównaniu do innych dyscyplin, jest więc bardzo mocno przesunięta.

Jak często występują tutaj kontuzje?

Urazowość w ping-pongu jest raczej niewielka, co właśnie przedłuża „żywotność” zawodników. Większość kontuzji ma charakter przeciążeniowy. Lubią szwankować plecy. Ja przez pół roku pauzowałem z powodu urazu kolana, ale nabawiłem się go na boisku piłkarskim. Zerwałem wówczas więzadło krzyżowe przednie. To było kilka lat temu, kiedy jeszcze nie wiedziałem, „z czym to się je”. Ta sytuacja nauczyła mnie odpowiedzialności, tym bardziej, że miałem po niej trochę nieprzyjemności – uzasadnionych zresztą. W pewnych sprawach trzeba się pilnować.

Marcin Kusiński z kolei, czołowy polski ping-pongista, zerwał ścięgno Achillesa w trakcie pojedynku. Prawdopodobnie powodem tej kontuzji były przerwy w grze, bo zdarzały się takie momenty w życiu Marcina, kiedy ograniczał własne treningi, a zajmował się „trenerką”. W sporcie bardzo ważne jest zachowanie ciągłości.

A zdrowy tryb życia? Czy w tenisie stołowym również odgrywa tak ważną rolę?

W ping-pongu nie ma jeszcze zbyt wielu wybitnych specjalistów, którzy wzięliby zawodników pod opiekę, ale dyscyplina stale się rozwija. Każdy ma jednak zdrowy rozsądek. Trzeba pamiętać o odpowiednim śnie i dobrej diecie. Bez tego pewnego pułapu raczej się nie utrzyma.

Rozmawiał Artur Wiśniewski
Źródło: www.mojakontuzja.pl

*Artur Daniel – ur. 28.04.1982 r., polski tenisista stołowy, reprezentant kraju, zawodnik KS Decorglass Działdowo, indywidualny mistrz Polski z 2009 roku, uczestnik Mistrzostw Świata w Jokohamie.